Do zdarzenia doszło w środę. Przed godziną 16 policja otrzymała zgłoszenie o dzieciach bawiących się w pobliżu nasypów kolejowych. Chwilę później byli na miejscu.
Zastali tam jednak właściciela pobliskiego sklepu, który reanimował 14-latka. Miał siniaki na głowie, zatrzymała się akcja serca. Na miejsce wezwano pogotowie, kontynuowano reanimację.
Pojawiły się podejrzenia, że nastolatek został uderzony przez pociąg. Jak podaje TVN 24, z rozmowy z rzecznikiem policji w Zabrzu wynika, że zostało to już wykluczone. Chłopiec nie został trącony przez nadjeżdżający pociąg.
Czytaj także: Zabija człowieka w tydzień. Amerykanie alarmują
Razem z poszkodowanym nastolatkiem było jeszcze dwóch kolegów. Jeden ma 11, a drugi 13 lat. Jeden z nich został przy poturbowanym chłopcu, drugiego nie było na miejscu, gdy przybyła policja.
Koledzy poszkodowanego chłopca zostali wstępnie przesłuchani. Oficjalne zeznania złożą dopiero przed sądem z racji na swój wiek. Z ustaleń TVN 24 wynika, że nie podali zbyt wielu informacji co do tego, jak doszło do wypadku.
Po chłopca musiał przylecieć helikopter ratowniczy. Został zabrany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Jest w ciężkim, ale stabilnym stanie. 14-latek przebywa w śpiączce farmakologicznej.