Trwają wakacje, a to oznacza, że tysiące Polaków wyruszyły w kraj na zasłużony urlop. Tak jak przed laty, tak i w tym roku szczególnie spory ruch widać w popularnych kurortach turystycznych nad morzem i w górach. Nic więc dziwnego, że to właśnie mieszkańcy tych części kraju, coraz śmielej mówią o problemach w codziennych relacjach z przyjezdnymi.
Jak zdradzili w rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim" mieszkańcy Zakopanego, wielu turystów przejeżdżających do miasta zapomina o panujących zasadach i fakcie, że mieszkają tam zwykli ludzie. W konsekwencji do zakopiańskiej policji w sezonie wakacyjnym z każdym dniem napływa coraz więcej zgłoszeń na temat przyjezdnych.
Wczoraj o drugiej w nocy zbudził mnie wrzask. Najpierw gość wołał "Kryśka, wpuść mnie do mieszkania!", a potem gonili się wokół bloku. Kolejna nocka zarwana, bo po takiej akcji nie ma spania — opowiada w rozmowie z tygodnikiem mieszkający obok apartamentów do wynajęcia Krzysztof.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy Zakopanego skarżą się na zachowanie turystów
Wśród problemów wymienianych przez zakopiańczyków są przypadki burd, zakłóceń ciszy, a nawet w skrajnych przypadkach pobić. Niektórzy mieszkańcy Zakopanego są już na tyle zdesperowani, że wprost mówią w rozmowie z tygodnikiem, że zaczynają żałować mieszkania w "zimowej stolicy Polski".
Po paru latach zacząłem żałować: wydawało mi się, że w Zakopanem jestem u siebie, znałem każdy zaułek i mnóstwo ludzi, a Krupówki z ich tłokiem, hałasem i dziwacznością architektoniczną uważałem za atrakcję. No i były góry. Stanowiły ważną część mojego życia i moich wspomnień z czasów, kiedy bywałem w głębi Tatr dwa, trzy razy w tygodniu. Zdarzało mi się iść rano na Giewont, pobyć tam trochę i na dziesiątą zdążyć do pracy do "Atmy" — mówi Maciej Pinkwart.