Rosyjski najeźdźca, który walczący w obwodzie ługańskim, poskarżył się swojej siostrze na problemy w wojsku. W rozmowie telefonicznej, którą przechwycił Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR), Rosjanin zwraca nie tylko na tradycyjnie słabe wyposażenie żołnierzy, a i na totalną obojętność dowództwa.
Dowódcy są obojętni
Jak przyznał, zarządzający ich pułkiem wprost mówią, że nie obchodzi ich to, co się dzieje i są obojętni wobec swoich podwładnych. Rosjanin prosi siostrę, aby nie wierzyła w "mity rosyjskiej telewizji", która opowiada o "heroicznym przebiegu wojny".
Z rozmowy wynika, że Rosjanin przebywa na linii walk w obwodzie ługańskim. Mówi, że on i jego towarzysze broni nie mają wystarczającej ilości żywności, a żołnierze nie mają nawet lornetek. Wielu najeźdźców jest rannych, są dezerterzy, a nowych zmarłych wywożą codziennie. Żołnierz mówi wprost, że są traktowani "jak mięso".
Nasz pułkownik powiedział, że generalnie… cały czas mamy tam 300. (ranni żołnierze - przyp. red.). Z 28 osób z Tweru pozostało tylko 9. Połowa rzekomo uciekła. Nie ma tu absolutnie żadnego zabezpieczenia, żadnego. Jesteśmy tu porzuceni, a nasz pułkownik mówi po prostu: "Ja cię ku**a nie potrzebuję. Gó**o mnie to obchodzi - mówi najeźdźca.
Czytaj także: Totalny armagedon. -40 st. C i pół metra mrozu!
Duże straty Rosjan
Ukraiński sztab generalny przekazał w poniedziałek, że sytuacja Rosjan w obwodzie ługańskim jest ciężka, szczególnie w rejonie Swatowa i Kreminnej. Na kierunku awdijiwskim również trwają intensywne walki i według Ukraińców tam straty wroga są podobne.
Agencja UNIAN przytacza wypowiedź rzecznika Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy Serhija Czerwatego, według którego Rosjanie pod Bachmutem tracą codziennie ok. 100 zabitych i podobną liczbę rannych. Wojskowy nazwał to miejsce "fabryką śmierci". Straty przeciwnika pod Majorskiem w obwodzie donieckim codziennie dochodzą do 30 zabitych i ponad 120 rannych.