Rosja ogłosiła, że w związku z wojną w Ukrainie zostaną przeprowadzone referenda, które mają służyć jako potwierdzenie chęci przyłączenia terenów ukraińskich do Rosji przez mieszkańców tamtejszych ziem. Są to oczywiście "pseudoreferenda", które zorganizowane są niezgodnie z prawem ukraińskim, a nawet rosyjskim. Niestety, ich organizacja to realizacja podstępnego planu Władimira Putina.
Zakłada on, że obszary ukraińskich obwodów chersońskiego, zaporoskiego, donieckiego i ługańskiego zostaną przyłączone do Federacji Rosyjskiej. Mieszkańcy tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej w wydawanych w urzędach kartach zostali zapytani: "Czy chcesz dołączyć do Rosji?". Na okupowanych terytoriach obwodów zaporoskiego i chersońskiego pytanie brzmi: "Czy popierasz opuszczenie Ukrainy, utworzenie niepodległego państwa i przyłączenie się do Federacji Rosyjskiej?".
To właśnie w opisywanym wyżej referendum chciał wziąć udział "patriota z Chersonia", za którego podał się dziennikarz Biełsatu. W przeprowadzonej prowokacji dziennikarskiej zadzwonił do Ambasady Rosji w Warszawie i podając się za młodego chłopaka zaczął dopytywać, w jaki sposób może oddać swój głos w referendum, a także jak może przyłączyć się do Rosji, by walczyć z Ukrainą.
Chciał walczyć z Ukrainą. Zadzwonił do rosyjskiej ambasady. Oto co usłyszał
Podczas telefonicznej rozmowy dziennikarz poinformował pracownicę wydziału konsularnego, że niedawno skończył 18 lat, a do Polski wywiozła go mama, gdy rozpoczęły się walki w Chersoniu. Jego ojciec miał zostać w Ukrainie, gdzie "pojechał do Ługańska, żeby walczyć o wyzwolenie od nazistów".
Na nagraniu "patriota z Chersonia" został przełączany między dwie kobiety. Ich reakcje były bardzo podobne. Nie potrafiły jasno odpowiedzieć mężczyźnie na zadawane pytania.
Dzień dobry, rozmawiałem przed z chwilą z jakąś panią i chciałem się dowiedzieć, czy mogę zagłosować w referendum, ale powiedziała mi, że nie. Ale powiedziała, że mógłbym pojechać z powrotem do Chersonia i dostać tam paszport - nasz, rosyjski. (...) Chciałbym dostać paszport, wrócić i zagłosować w referendum - wyjaśnił mężczyzna.
Jego rozmówczynie były zdziwione pytaniami, które słyszały, mimo to starały się wyjaśnić, jak może dotrzeć do Chersonia i zdobyć upragnione, rosyjskie obywatelstwo. Aby uzyskać tak konkretną wiedzę musiały dopytać innych współpracowników. Mimo to, z dystansem odpowiadały na zadawane im pytania. Wyjaśniły, że udział w referendum może wziąć tylko na terenie ukraińskich obwodów, a władze "nie przewidziały" tego, że chęć głosowania mogą wyrazić także nieobecni mieszkańcy.
Rozumiem, rozumiem… O mój Boże - powiedziała jedna z pracownic ambasady słysząc historię dzwoniącego mężczyzny.
Wie pan, z takim pytaniem nie do mnie, ja nie jestem specjalistką w tych sprawach. Nie mogę pana skonsultować. Proszę chwilkę poczekać... (...) Rozumiem, ale może nie warto, żeby pan tam teraz jechał? (...) O mój Boże… Może najpierw niech pan pojedzie do Rosji. Niech pan jakoś stąd się wydostanie, a już potem będzie pan myślał - mówiła druga z kobiet, która odradzała wyprawę do Ukrainy.
Całej rozmowy można odsłuchać poniżej, a pełna transkrypcja znajduje się na stronie belsat.eu.