W sobotę (8 lutego) doszło do pożaru pustostanów przy ul. Grudziądzkiej 163 w Toruniu. Zniszczone ogniem budynki znajdują się na terenie zajętym niegdyś przez Jednostkę Armii Radzieckiej. Do końca 2024 roku wynajmowali je lokalni przedsiębiorcy. Miasto, za pośrednictwem miejskiej spółki Urbitor (zarządcy nieruchomości) wypowiedziało im umowę na ich wynajem. Wszystkie zakończyły się wraz z początkiem 2025 roku.
Czytaj także: Miał 13 promili. To nie był pierwszy raz
Właściciele firm wyprowadzali się z obiektów przez kilka tygodni. 4 lutego toruński dziennik "Nowości" poinformował, że obiekt nie jest już użytkowany przez żadną firmę, a najemcy wywożą z budynków ostatnie rzeczy. Do zagadkowego pożaru doszło kilka dni później.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chociaż wyglądał groźnie, nikt nie ucierpiał. To zostało dokładnie sprawdzone przez straż pożarną. Niejasne są natomiast okoliczności powstania ognia. Służby nie od razu podjęły działania w kierunku wyjaśnienia powodu pożaru. Jeszcze w środę (12.02) policja i straż pożarna nie zajmowały się sprawą.
Nasze jednostki brały udział w ugaszaniu pożaru. Nie badaliśmy jego przyczyn. W tej sprawie proszę kontaktować się z policją - mówi nam mł. bryg. Aleksandra Starowicz, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.
Jak twierdzą policjanci, sprawa powinna zostać najpierw zgłoszona przez właściciela lub zarządcę nieruchomości. W tym przypadku to miejska spółka Urbitor lub Gmina Miasto Toruń. Policjanci wprost przyznali, że nikt z miasta nie zdecydował się na taki ruch.
Do dnia 11 lutego nie otrzymaliśmy zgłoszenia dotyczącego pożaru. Na ten moment nikt nie bada przyczyn jego powstania - mówiła z kolei asp. Dominika Bocian, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
Z informacji przekazanych przez służby do 12 lutego wynikało więc, że sprawy pożaru nie ma. Nie wiadomo, czy ogień powstał w wyniku niesprawności instalacji elektrycznej, czy np. celowego działania.
Czytaj także: Rosjanie plądrują lasy w Niemczech. Oto powód
Sytuacja jest zastanawiająca, bo według przepisów każde zaprószenie ognia podlega odpowiedzialności prawnej. Może być karane z przepisów kodeksu wykroczeń lub z art. 163 Kodeksu karnego. Wskazuje on, że za podpalenie grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Nie jest istotne, czy to pustostan, czy nie.
Co dalej z badaniem sprawy pożaru? Sprzeczne odpowiedzi z miasta
O wyjaśnienie okoliczności pożaru zapytaliśmy Urząd Miasta Torunia i spółkę Urbitor, która zarządza nieruchomościami przy ul. Grudziądzkiej 163. Otrzymaliśmy sprzeczne odpowiedzi.
Z przekazanych przez spółkę Urbitor informacji wynika, że nie jest prowadzone postępowanie sprawdzające. Obiekt, w którym wybuchł pożar był pustostanem, bez wyposażenia i był przeznaczony do wyburzenia - przekazał Marcin Centkowski, rzecznik prasowy Prezydenta Miasta Torunia.
Joanna Górka, starszy specjalistka i koordynatorka ds. dostępności miejskiej spółki twierdzi z kolei, że sprawa będzie jednak wyjaśniana. Jak wskazuje w rozmowie z o2.pl, o sprawie prokuratura została zawiadomiona 13 lutego. To dzień po wysłaniu przez nas pytań ws. okoliczności zdarzenia.
Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana. Spółka Urbitor jako dzierżawca terenu przy ul. Grudziądzkiej, składa do organów ścigania zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa podpalenia, w celu weryfikacji udziału w zdarzeniu osób trzecich. Kierunek działań określą organy ścigania - stwierdza Górka w przesłanym nam oświadczeniu.
Przedstawicielka spółki Urbitor dodała jednocześnie, że "priorytetem było zapewnienie odpowiedniego zabezpieczenia terenu po pożarze". Nieoficjalnie pracownicy firmy przyznają, że to "tylko pustostan" i "nie ma prawie czego badać".
Konsultowaliśmy tę sprawę z policją w dniu wystąpienia pożaru oraz w dniach kolejnych. Warto dodać, że obiekt, który uległ pożarowi, był pustostanem, pozbawionym jakiejkolwiek wartości użytkowej. Wyjaśnianie okoliczności zdarzenia w pełni należy do odpowiednich organów ścigania - mówi koordynatorka ds. dostępności.
Jak wynika z informacji przekazanych przez Urbitor, od 8 lutego obiekt miała zabezpieczać firma ochroniarska. Mimo to, na teren pogorzeliska wchodzili dziennikarze, którzy robili zdjęcia w środku spalonego budynku.
Spółka Urbitor nie ma wiedzy na temat "terminu zakończenia prac rozbiórkowych, ponieważ są one nadzorowane przez Wydział Inwestycji i Remontów Urzędu Miasta". Z informacji przekazanych o2.pl wynika, że "pożar nie wpłynął na harmonogram planowanych rozbiórek; były one planowane niezależnie od zaistniałej sytuacji". Nie otrzymaliśmy jednak konkretnej informacji, czy pożar przyspieszy, czy opóźni działania.
Ekspert ds. pożarnictwa i profesor Akademii Pożarniczej Mirosław Kosiorek jest zdziwiony postępowaniem władz. Przyznaje wprost, że nawet kilkudniowa zwłoka może utrudnić wyjaśnienie okoliczności zdarzenia.
Jest to oczywiste, że im wcześniej przystąpi się do badań, tym większe jest prawdopodobieństwo ustalenia przyczyn wybuchu pożaru. Szczególnie w przypadku celowego podpalenia dowody mogą znikać - wyjaśnia prof. Kosiorek.
Ekspert dodaje, że sprawę dokładnie powinna zbadać prokuratura i to śledczy zdecydują, czy podjąć decyzję o rozpoczęciu oficjalnego dochodzenia. Wskazuje też, że pożar może być korzystny np. dla przyszłych inwestorów.
Prawdopodobnie będzie taniej posprzątać po pożarze, niż rozebrać halę - kończy prof. Kosiorek.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl