Okazuje się, że sprawa zaginięcia Grażyny Kuliszewskiej ma kilka tajemniczych wątków. Kobieta przyleciała do Polski na Boże Narodzenie i Nowy Rok. W tym czasie miała przepisać prawa do nieruchomości na męża Czesława. W zamian miała od niego otrzymać 15 tys. funtów. Według mężczyzny Grażyna od dłuższego czasu domagała się od niego pieniędzy.
100 tys. zł nagrody za pomoc w odnalezieniu kobiety. Taką kwotę ofiarował Kurd o imieniu Sardar. Początkowo uważano, że to znajomy zaginionej. Dziennikarze "Faktu" i "Onetu" ustalili jednak, że był on kochankiem Grażyny, z którym potajemnie miała spotykać się od dwóch lat. Sardar miał oczekiwać, że kobieta odejdzie od męża, twierdzi, że miała przygotowane już papiery rozwodowe.
Nagranie rzuci światło na sprawę? Dziennikarze otrzymali nagranie, na którym rzekomo słychać, jak mąż Grażyny wyzywa ją i jej grozi. Zapis awantury miał trafić w ręce policji. Śledczy mają sprawdzić, czy to nie mąż stoi za zaginięciem 35-letniej Polki.
Sprawę bada też prywatny detektyw. Bartosz Weremczuk ustalił, że kobieta niedawno wzięła w banku "pokaźną pożyczkę". Czesław twierdzi natomiast, że kobieta w nocy przed zaginięciem była zdenerwowana. Rano już nie było jej w domu w Borzęcinie, a mężczyzna otrzymał wiadomość, że zobaczy żonę w Londynie. Po powrocie do Anglii nie zastał jednak kobiety i zgłosił zaginięcie na policję.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.