Sprawę mieszkańców kamienicy przy ulicy Kazimierzowskiej na warszawskim Mokotowie nagłośniła "Gazeta Wyborcza". W sierpniu 2020 roku wprowadziło się tam czterech mężczyzn. Sąsiedzi mówią, że mają oni kryminalną przeszłość. Od tego czasu stanowią oni niemalże codzienny problem dla innych lokatorów.
Czytaj także: Potrącili 80-latkę. Nagrywali śmierć, zamiast pomóc
Codzienne libacje alkoholowe
Jak opisują mieszkańcy, mężczyźni organizują codzienne libacje alkoholowe. Trwają po kilka dni i schodzą się na nie "okoliczne żule i najgorszy element". Ślady hucznych zabaw widać wszędzie: niedopałki papierosów, krew na ścianie, plamy po piwie i moczu, oplute drzwi sąsiadów, porozrzucane śmieci.
Imprezy trwały nawet podczas świąt Bożego Narodzenia, mimo obowiązujących wówczas limitów gości, związanych z pandemią COVID-19. Sąsiedzi opowiadają dziennikarzom "Wyborczej", że kilka tygodni później u P. słychać było bluzgi, odgłosy bijatyki i skomlenie psa.
"Trzęsie się podłoga, drżą ściany"
Sąsiedzi bez przerwy skarżą się na głośną muzykę, trzaskanie drzwiami, skakanie i bieganie. "Śpię w słuchawkach na uszach i przy włączonym telewizorze, a i tak słyszę dudnienie. [...] Trzęsie się podłoga, drżą ściany, a my drżymy ze strachu" - mówi "Wyborczej" jedna z sąsiadek.
Sąsiedzi zadzwonili na policję, ale gdy przyjechała, w mieszkaniu nikt nie otworzył. Powodem było podejrzenie katowania psa, zwierzaka zabrała fundacja zajmująca się zwierzętami.
Zagrał epizodyczną rolę w filmie
Ciekawa jest też postać organizatora wszystkich libacji. Nikt dokładnie nie wie, kim jest mężczyzna, ale sam on wszystkim, że jest raperem. "Snobuje się na warszawiaka, a przyjechał z prowincji" – opowiadają sąsiedzi.
Okazuje się, że zagrał epizod w filmie "Asymetria", gdzie grali między innymi Jan Frycz czy Grażyna Szapołowska. Na Facebooku mężczyzna publikuje zdjęcia ze znanymi aktorami, a także własne filmiki. Jeden z nich nagrał pod siedzibą "Gazety Wyborczej", na którym grozi dziennikarzom, że ich "powystrzela".
Nie wystarczą telefony na policję
Policja podkreśla, że w takich przypadkach nie wystarczą zwykłe telefony na policję. Robert Koniuszy z biura prasowego komendanta rejonowego policji na Mokotowie tłumaczy "Wyborczej", że warto każdorazowo składać zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia do dzielnicowego i zeznawać, kiedy policja wezwie na świadka. Wtedy policja kieruje wniosek do sądu o ukaranie takiej osoby.
Dla mężczyzny może to się skończyć grzywną albo kilkudniową odsiadką. Ale sąsiad, który terroryzuje mieszkańców, może pójść do więzienia na dłużej. Władze dzielnicy Mokotów przyznają, że mają ograniczone możliwości. Wykwaterowanie może nastąpić wyłącznie po wydaniu przez sąd orzeczenia o eksmisji.
Mieszkańcy czekają na eksmisję
Sprawa o eksmisję jest w toku. Będzie jednak nieco utrudniona, ponieważ mężczyzna również odwołał się od wypowiedzenia umowy i skierował przeciwko m.st. Warszawa pozew o ustalenie jego bezskuteczności. Rozprawa w tej sprawie odbędzie się 11 stycznia 2022 r.