Sterczewski do Sejmu trafił w 2019 r. W październikowych wyborach uzyskał reelekcję. Dostarczał już reprezentowanemu przez siebie ugrupowaniu kłopotów. W czerwcu ub. roku został zatrzymany przez policję, jadąc rowerem pod wpływem alkoholu, jednak zasłonił się immunitetem.
Tym razem poseł wybrał się na demonstrację poparcia dla Palestyny. Skandował także hasło "From the river to the sea, Palstine will be free" (dosł. "od rzeki do morza, Palestyna będzie wolna). To slogan polityczny, kojarzony z palestyńskim nacjonalizmem.
Hasło to odnosi się do obecnego terenu państwa Izrael. Dotyczy obszaru od rzeki Jordan, do wybrzeży Morza Śródziemnego. Obejmuje też zachodni brzeg Jordanu, czyli tereny kontrolowane przez Izrael, na których mieszka ponad 2 mln Palestyńczyków i ok. 700 tys. osadników żydowskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakazane hasło w Warszawie
Niektóre organizacje izraelskie uznają je za antysemickie. Albo za mowę nienawiści lub wręcz podżeganie do ludobójstwa. Po użyciu go publicznie np. przez dziennikarza i komentatora stacji CNN, Marca Lamonta Hilla, stacja zdecydowała się zawiesić z nim współpracę.
Parlament Holandii uznał tę frazę za wezwanie do przemocy. Politycy w Austrii i Niemczech również rozważali uznanie użycia frazy za przestępstwo, a kanclerz Austrii Karl Nehammer zasugerował, że może być interpretowana jako wezwanie do morderstwa.
Po ataku z 7 października zawieszony przez brytyjską Partię Pracy w prawach członka został poseł, który użył hasła. Brytyjska federacja piłkarska zakazał używać sloganu piłkarzom, grającym w angielskich rozgrywkach piłkarskich. Czy zatem Sterczewski dopuścił się używania mowy nienawiści?
Sterczewski potępia jednych i drugich
Co na to sam poseł? W rozmowie z o2.pl powiedział, że potępia okrucieństwo Hamasu tak samo, jak sprzeciwia się nieludzkiej polityce rządu Benjamina Netanjahu i bombardowaniu Gazy, w którym zginęło już 10 tys. osób w tym 4 tys. dzieci.
O ile mi wiadomo Strefa Gazy nie leży nad jeziorem, ale nad Morzem Śródziemnym, a Zachodni Brzeg leży nad rzeką Jordan. Dlatego uważam, że wyrażenie wolności i szacunku dla praw dla wszystkich cywilów na tym obszarze nie jest kontrowersyjne - mówi młody polityk.
W jego ocenie, oba państwa muszą uznać swoją państwowość. Jednak, jak dodaje, to Izrael, "od lat aktywnie wymazuje Palestynę i jej mieszkańców z mapy organizując nielegalne osadnictwo na Zachodnim Brzegu i odmawiając Palestyńczykom prawa do samostanowienia".
Polityk twierdzi, że przemoc po obu stronach musi się skończyć. Zarazem przekonuje, że gdyby rządowi Izraela zależało na likwidacji Hamasu, wspierałby stabilizację i procesy demokratyczne w państwie palestyńskim.
Warto w tym miejscu dodać, że na niedzielną demonstrację zareagowała także ambasada Izraela. Na swoim oficjalnym profilu w serwisie Instagram, ambasada napisała, że "przykro widzieć kolejną antysemicką demonstrację" w Warszawie. Placówka napisała również, że "konieczne" jest egzekwowanie prawa i edukacja.