Trwa rozliczanie Funduszu Sprawiedliwości, którym zarządzało Ministerstwo Sprawiedliwości z czasów Zbigniewa Ziobry. Śledczy przeszukują m.in. domy polityków (w tym samego lidera Suwerennej Polski), a także zatrzymują kolejnych podejrzanych o wyłudzenia środków z funduszu.
Wśród aresztowanych jest członek Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego, czyli tzw. sercan. Ks. Michał O. został zatrzymany i zgodnie z decyzją Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Podobną decyzję sąd wydał w stosunku do dwóch innych zatrzymanych urzędników.
Według śledczych ks. O miał dopuścić się przekroczenia uprawnień, poświadczenia nieprawdy i wyrządzenia szkody majątkowej. Prowadzona przez niego Fundacja Profeto otrzymała (według różnych danych) od 43 do 98 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sercanie proszą wiernych o modlitwę
Sercanie zabrali głos w sprawie i potwierdzili, że służby prześwietliły prowadzoną przez nich fundację "Profeto". Czynności prowadzone były m.in. w klasztorze zakonników.
W opublikowanym oświadczeniu, księża poprosili wiernych o modlitwę i wsparcie. Potwierdzili również, że Fundacja Profeto (będąca pod częściową kontrolą prowincjała) otrzymała środki z budżetu.
W rozmowie z o2.pl do sprawy bezpośrednio odniósł się ks. Włodzimierz Płatek, rzecznik Prowincji Polskiej Księży Sercanów. Duchowny nie unikał odpowiedzi na pytania.
Nie odbieramy tej sprawy jako szykanowanie zgromadzenia, ale wątpliwości budzi zbieżność Wielkiego Tygodnia i prowadzonych działań. Chciałbym podkreślić, że nikt nie uchyla się od odpowiedzi na pytania i współpracy z organami ścigania. Z tego co wiem, także nikt z zatrzymanych - mówi w rozmowie z o2.pl ks. Płatek.
Rzecznik sercan podkreśla, że denerwują go "medialne oskarżenia" w kierunku ks. Michała O.
Bulwersujące są oskarżenia dziennikarskie, że ks. Michał został złapany w hotelu. Tak samo skandaliczne jest, że nie dopuszcza się do niego jego obrońcy. To podstawowe prawa człowieka, panie redaktorze - mówi nam duchowny.
Ksiądz Włodzimierz Płatek wyjaśnia, że "Fundacja Profeto ma pewną autonomię wobec zgromadzenia", ale jednocześnie organizacja "na bieżąco przedstawiała niezbędne dokumenty prowincjałowi". Duchowny podkreśla jednak, że "nie ma wglądu w wydatki fundacji".
Czy księża sercanie nie mają wątpliwości co do winy ks. Michała O. i wspierają go? Okazuje się, że tak.
Wspieramy księdza, wspieramy jego rodzinę. Ciężko wydawać wyroki. Wiemy, że wszystkie dokumenty były zawsze wysyłane na czas, a Fundacja Profeto działała zgodnie z prawem. Nie jest to pierwsza organizacja, która dostała środki z Funduszu Sprawiedliwości - wskazuje ks. Płatek w rozmowie z o2.pl.
Ksiądz Michał O. i Zbigniew Ziobro
Ksiądz ze zgromadzenia sercan uważa, że przypięcie łatki "obrotnych duchownych" jest niesprawiedliwe. "Umiejętność pozyskiwania środków czy nawiązywania relacji z drugim człowiekiem nie jest czymś negatywnym" - tłumaczy. Wyjaśnia też, jak jego zdaniem wyglądają relacje ks. O. z ministrem Zbigniewem Ziobro.
Przejaskrawiona jest zażyłość księdza Michała z ministrem Ziobrą. Wcale nie są bliskimi przyjaciółmi, jak przedstawia się to w mediach. Przekłamana jest też często kwota dotacji. Z moich informacji wynika, że przetarg na realizację projektu fundacji dotyczył 43 milionów złotych - mówi ks. Płatek.
Duchowny stanowczo zaprzecza też, że sercanie mają powiązania z PZU, bankiem PEKAO S.A. i Alior Bankiem. W zarządzie tych firm zasiadał Grzegorz Olszewski, prywatnie brat ks. O.
Skontaktowaliśmy się z również z przedstawicielami Fundacji Profeto. Dowiedzieliśmy się, że organizacja działa normalnie, ale oficjalnie nie będzie udzielać żadnych informacji. Wiemy, że niedługo fundacja wyda oświadczenie w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
Przyjaciele murem za księdzem Michałem O.
Ks. Michał O. otrzymał ogromne wsparcie od przyjaciół i wiernych. Pod jego postami na Facebooku pojawiły się liczne komentarze. Ludzie piszą, że "będą się za niego modlić", a narracja dotycząca duchownego w mediach jest "niesprawiedliwa".
Podobnie uważa ks. Tomasz Szałanda. Kapłan zna ks. O. od 10 lat. Twierdzi, że to "życzliwy duchowny z poczuciem humoru".
Znam księdza Michała 10 lat. Niewywyższający się, życzliwy, dobry człowiek, z poczuciem humoru. Nie tworzy dystansu przez to, że jest znanym rekolekcjonistą. Świetny kaznodzieja i spowiednik. Rozmodlony ksiądz. Dla mnie przyjaciel - mówi ks. Szałanda.
Duchowny dodaje, że "ksiądz Michał napisał kilkanaście książek. Salceson to epizod w jednej z nich". Przypomnijmy, że ks. O. miał odprawiać egzorcyzmy na wegetariance, używając do tego salcesonu.
Ks. Michał przykładów z posługi sprawowania egzorcyzmów zamieszczał wiele. One nie są dla mediów interesujące. Podobnie jak to, że według nauczania katolickiego, to Bóg przez posługę modlitewną delegowanego księdza wypędza demony - tłumaczy ks. Szałanda.
Duchowny w dość interesujący sposób stara się też wyjaśnić osławioną sprawę "egzorcyzmów salcesonem".
Proszę zauważyć, że w Ewangelii np. Jezus z piachu i śliny robi błoto i przykładając je do oczu niewidomego, przywraca wzrok. I nie to błoto, a moc Boża uzdrawia. Podobnie i z salcesonem. Nie salcesonem dokonał się egzorcyzm, a mocą Bożą. Taka jest perspektywa wiary i nauczanie Kościoła, z którą nie zamierzają zapoznać się pracownicy mediów, tylko wrzucają zajawki o salcesonie - mówi duchowny, broniąc księdza Michała O.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.