Kiedy przyszła do programu niewiele osób wróżyło jej przejście do choćby kolejnego etapu programu. Skromna, uśmiechnięta, zwyczajna, a w tym programie wygrywają przecież osoby o bardzo silnym charakterze.
Szybko okazało się jednak, że pozory mylą, a siostra Lorayne Caroline Tinti to kobieta o bardzo walecznej osobowości i niezwykłym talencie. Jak podkreśla na każdym kroku, wszystko, co udało jej się dokonać w tej edycji brazylijskiego MasterChefa, to zasługa Boga, do którego nieustannie modliła się podczas przygotowywania posiłków.
Szczególnie podczas ostatniego odcinka, kiedy od przygotowanych przez nią potraw zależało jej "być albo nie być" w programie. Przygotowując krewetki, w ostatniej chwili zauważyła, że te nie zostały dobrze oczyszczone. Jak stwierdziła "to zasługa Boga, że zauważyła to w porę". To kardynalny błąd, który nie powinien mieć miejsca, powiedziała.
Zakonnica przygotowała dla jury potrawy, które zachwyciły ich już samym wyglądem. Wciąż jednak nie było pewności, kto otrzyma statuetkę, która jest charakterystyczna dla programu MasterChef i otwiera drzwi do finału.
Wielu internautów zastanawiało się, co takiego przygotowała podczas ostatniego odcinka siostra Lorayne Caroline Tinti. Dania te w końcu skradły serca jurorów. Okazuje się, że były nimi tiramisu, a także, jako główne danie, krewetkowy strogonow, czyli potrawa, która o mały włos nie została zepsuta przez siostrę ze zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Zmartwychwstania, o czym sama wspomniała.
Wkrótce więc zobaczymy Lorayne w finale.