Przypomnijmy, że na drodze ekspresowej S7 (w okolicach Borkowa) doszło w piątek (18.10) do tragicznego karambolu. Kierowca ciężarówki najechał na stojące w korku pojazdy. W wyniku wypadku zniszczonych zostało 21 samochodów. Cztery osoby zginęły. Wśród ofiar byli dwaj chłopcy: 7- i 10-latek.
Dzieci wracały z meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa. Wyjazd był prezentem na rozpoczęcie roku szkolnego. W samochodzie jechały łącznie dwie matki i trójka kolegów. Jeden z nich przeżył. Siedział na środkowym siedzeniu tylnej kanapy auta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak udało nam się dowiedzieć, chłopcy trenowali w jednym klubie piłkarskim. Byli zapalonymi fanami futbolu. Wyjazd na mecz był ich ogromnym marzeniem.
Znam długo matki tych chłopców, to małe środowisko. To ogromna tragedia i ogromny ból. Ciężko ją opisać słowami. Bardzo trudno odnaleźć się nam i dzieciom. Uczniom trudno jest wytłumaczyć to, co się stało - mówi w rozmowie z o2.pl Monika Greszkiewicz, sołtys Straszyna.
Dodaje, że gmina zapewniła bliskim zmarłych dzieci opiekę psychologiczną, która jest dla nich dostępna przez całą dobę.
Zachęcam bliskich do skorzystania z pomocy wykwalifikowanego traumatologa. Wiemy, że to niezwykle trudne dla rodzin. Staramy się pomóc. Telefon w tej sprawie dostępny jest na stronie internetowej gminy. Wystarczy, że bliscy zadzwonią - tłumaczy Monika Greszkiewicz.
Jak się dowiedzieliśmy, w pogrzebie tragicznie zmarłych chłopców uczestniczyć będą radni gminy i władze sołeckie ze Straszyna i okolicznych miejscowości.
Byli 1,5 km od celu. Zginęli na ekspresówce
Udało nam się ustalić, że od domu chłopców dzieliło zaledwie 1,5 km. Mieli już zjeżdżać z drogi ekspresowej, gdy doszło do wypadku. Kierowca ciężarówki wjechał w korek z ogromną prędkością. Ofiary karambolu zostały zmiażdżone.
W szoku są nie tylko sąsiedzi i znajomi rodziny ofiar. Cała społeczność Straszyna nie może pozbierać się po tragedii. Na lokalnych grupach pojawiają się apele o wsparcie bliskich dzieci. Kondolencje złożył już miejscowy ksiądz.
Oni już byli prawie w domu. Wiem, że ci chłopcy mieli rodzeństwo. Ciężko mi myśleć, co czują. Słyszałem, że matka jednego z dzieci wypisała się już ze szpitala na własne żądanie. Nie dziwię się jej. Wszyscy składamy im wyrazy współczucia. Na mszy mówił już o tym ksiądz - mówi nam jeden z mieszkańców Straszyna.
Przypomnijmy, że 37-letni Mateusz M., który prowadził ciężarówkę, usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu 15 lat pozbawienia wolności. Kierowca nie przyznaje się do zarzucanych czynów. Wiadomo, że był trzeźwy i nie był pod wpływem środków odurzających.
Sąd nie zdecydował się na jego areszt. W procesie będzie uczestniczył z wolnej stopy. Mężczyzna ma zasądzony dozór policyjny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.