Na ulicach Tirany pojawiły się setki protestujących. Aktywiści, politycy opozycji, artyści i niezadowoleni obywatele licznie zgromadzili się, by zapobiec wyburzeniu Teatru Narodowego.
Od lat trwały spory na temat losów budynku. Istniały pomysły na odrestaurowanie go i przeznaczanie na dalsze cele artystyczne. Za zlikwidowaniem budynku opowiadał się jednak premier kraju. Według niego ci, którzy chcieli zachować budynek wzniesiony w trakcie II wojny światowej "nie kochają rozwoju".
W końcu budynek został zburzony. Spowodowało to gwałtowną reakcję protestujących, który starli się z chroniącą rozbiórki policją. Kilku z nich zostało aresztowanych po tym, jak zaatakowali policję butelkami z wodą. Funkcjonariusze także zareagowali siłą.
Prezydent Ilir Meta interweniował w sporze po stronie protestujących. Wyburzenie Teatru Narodowego nazwał "zbrodnią moralną, której nie można przyznać amnestii". Skrytykował także przemoc stosowaną przez policję wobec protestujących.
Wcześniej o podjęcie próby dialogu apelowali przedstawiciele Unii Europejskiej. Za wstrzymaniem się od zburzenia budynku opowiadała się komisarz UE ds. kultury, Mariya Gabriel oraz delegatura UE w Tiranie.
Wyburzenie starego teatru stało się dla niektórych symbolem. Edmond Budina, reżyser filmowy i jeden z protestujących przeciwko zniszczeniu budynku, nazwał to wydarzenie punktem zwrotnym w albańskiej demokracji.
To nie jest tylko zniszczenie budynku. To także instalacja dyktatury - powiedział reżyser.
Zobacz także: Małgorzata Rejmer: W Albanii nie ma głośnych feministek. To się dopiero zacznie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl