62-letni Marian Wojtyna z Bolesławca zachorował na COVID-19 pod koniec października 2020 roku. Wspomina, że wszystko się zaczęło od zwykłego kaszlu. Poszedł więc do lekarza, który przepisał antybiotyk, ale stan zdrowia tylko się pogarszał.
Zaczęło mi się pogarszać, traciłem świadomość, byłem bardzo słaby, więc wezwałem pogotowie – opowiada w TVN Marian Wojtyna.
Usunięto mu fragment płuc
Mężczyzna trafił na oddział intensywnej terapii. Organizm nie dawał sobie rady z chorobą wywołaną koronawirusem, przez co 62-latek zapadł w śpiączkę. Mężczyzna przeszedł cztery poważne operacje. Fragment jego płuca został tak uszkodzony przez koronawirusa, że musiał być usunięty.
Żona chorego przez cały ten czas odchodziła od zmysłów z niepokoju. "Czekałam tylko na najgorsze. Chciałam mu powiedzieć, jak go kocham, jak tęsknię, jak mi pusto bez niego" - wspomina pani Maria. Z kolei jej mąż nie pamięta nic z 5 miesięcy spędzonych w szpitalu.
Zapadł w śpiączkę w listopadzie. Kiedy się obudził była Wielkanoc
Marian Wojtyna obudził się po 144 dniach śpiączki. Wspomina, że pamięta dokładnie moment wybudzenia. "Było dziko, szaro. Przez okno widziałem kilka drzew. Nie wiedziałem, gdzie jestem" - mówi.
Lekarze przyszli do mężczyzny tuż po jego wybudzeniu. Powiedzieli, że przebywa na oddziale intensywnej terapii, ale nie powiedzieli, jak długo. O tym, że leżał przez prawie pół roku, dowiedział się z rozmów lekarzy, którzy szykowali się do świąt wielkanocnych.
Czytaj także: Szczepienia przeciw COVID-19 w aptekach. Jest termin
"To ewenement"
Lekarze nie kryją szczęścia z powodu uratowanego pacjenta. Jak mówią, żadne opisywane przypadki nie wskazywały na tak długi okres hospitalizacji. Cała ekipa szpitala cieszy się, że mężczyzna wraca do zdrowia. "To ewenement na skalę kraju, ale także na skalę świata" - podsumował w programie "Uwaga!" TVN Kamil Barczyk, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Bolesławcu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.