Do zdarzenia doszło 11 lat temu w mieście Asana w Korei. 8-letnia dziewczynka została zgwałcona w toalecie, w kościele. 58- letni sprawca, oprócz gwałtu, także brutalnie pobił dziecko. Sąd skazał go na 15 lat więzienia. Rodzice ofiary, jak i również opinia publiczna, byli zaskoczeni tak niskim wymiarem kary.
Po latach Cho Doo, bo tak nazywa się gwałciciel, odwołał się od wyroku. Powiedział, że podczas zdarzenia był pijany, co w Korei stanowi mocny argument i często fakt ten wpływa na ostateczny wymiar kary. Sąd przychylił się do wniosku i wypuścił skazanego 3 lata wcześniej z więzienia.
Wywołało to niemałą falę krytyki. Gwałciciel wprowadził się do domu, znajdującego się niecały kilometr od miejsca zamieszkania ofiary. Rodzina poszkodowanej, która woli pozostać anonimowa, podjęła decyzję o przeprowadzce do innego miasta.
Czytaj także: Rysunki 5-latki ujawniły przerażające fakty
Gdy Cho Doo wracał do domu samochodem z policyjną eskortą. Przywitały go tłumy. Auto obrzucono jajkami, a zgromadzeni ludzie krzyczeli hasła tj.: "precz", "wykastrować go".
Obawy społeczne są ogromne. Policja obiecała więc całodobowy monitoring okolicy: zainstalowano nowy monitoring i postawiono budki alarmowe. Ponadto Cho Doo będzie musiał nosić elektroniczne urządzenie monitorujące przez siedem lat.
Podobne urządzenie zaoferowano ofierze. Miałoby ją ostrzegać, gdyby sprawca był w pobliżu. Rodzina jednak zrezygnowała z takiego rozwiązania, ponieważ urządzenie mogłoby pomóc w rozpoznaniu w dziewczynie ofiary.