Walizkę zawierającą sprzęt, którego amerykański prezydent może użyć do autoryzowania ataku nuklearnego, nosi zawsze przy sobie jeden z żołnierzy. Towarzyszy on prezydentowi przez cały czas, aż do momentu opuszczenia przez niego urzędu. Zwyczajowo teczka była przekazywana innemu wojskowemu w chwili, gdy nowy prezydent USA składa swoją przysięgę.
W środę ta wymiana odbędzie się nieco inaczej. Donald Trump chce bowiem wyjechać z Waszyngtonu przed zaprzysiężeniem Joe Bidena. Jak donosi CNN, oznacza to konieczność skorzystania z dwóch atomowych walizek, co może stanowić pewnego rodzaju wyzwanie.
Atomowa walizka. Co znajduje się w środku?
Wbrew powszechnemu przekonaniu atomowa walizka nie zawiera wcale przycisku ani kodów, za pomocą których prezydent może natychmiastowo skorzystać z broni nuklearnej. Zamiast tego, znajduje się w niej specjalna aparatura służąca do autoryzowania ataku. Gdyby Donald Trump chciał użyć bomby atomowej, musiałby z niej skorzystać.
Nazywana "nuklearną futbolówką" teczka znajduje się zawsze nie dalej niż kilkanaście metrów od prezydenta. Waży ponad 20 kg. W skórzanym pokrowcu ukryta jest mniejsza, aluminiowa walizka.
Oprócz aparatury znajdują się w niej także dokumenty. Są to m.in. różne scenariusze ataku oraz instrukcje – także w wersji obrazkowej. Scenariusze działań na bieżąco są zmieniane, w zależności od sytuacji międzynarodowej.
Istnieją co najmniej trzy bądź cztery identyczne walizki. Jedna podąża za prezydentem, druga za wiceprezydentem, a trzecia jest zazwyczaj przechowywana w bezpiecznym miejscu. Gdyby doszło do niespodziewanego ataku, w którym zginęliby dwaj najwyżsi rangą państwowi urzędnicy, zostałaby ona przekazana ich następcy – mówi w rozmowie z CNN starszy pracownik Biuletynu Naukowego Atomistyki Stephen Schwartz.
Jedyną walizką, która 20 stycznia zostanie oficjalnie przekazana, będzie ta, która podąża za wiceprezydentem Mike'em Pencem. Weźmie on bowiem udział w ceremonii zaprzysiężenia nowego prezydenta.
Nuklearne kody prezydenta wydrukowane są na plastikowej karcie, podobnej do karty kredytowej, nazywanej "biszkoptem". Kody regularnie są zmieniane i szyfrowane. Prezydent musi zawsze pamiętać, od jakiej cyfry zaczyna się ciąg liczb, które stanowią właściwe hasło do uruchomienia arsenału nuklearnego.
Zgodnie z amerykańską konstytucją Donald Trump jest prezydentem do godz. 11:59 [czasu amerykańskiego] 20 stycznia. Do tego momentu jest on jedyną osobą, która może skorzystać z broni atomowej. Jeżeli wojskowy noszący za prezydentem atomową walizkę poleci razem z nim na Florydę, będzie mu towarzyszył do tej właśnie chwili. Usunie się dopiero wraz z nastaniem wyznaczonej godziny i wróci z teczką do Waszyngtonu – opisuje Schwartz.
Przekazanie władzy oraz kodów nuklearnych
Od tego momentu Donald Trump nie będzie miał już uprawnień do skorzystania z broni atomowej. Posiadane przez niego kody zostaną automatycznie zdezaktywowane. W tym samym czasie uprawnienia otrzyma Joe Biden.
W praktyce oznacza to, że gdyby Donald Trump chciał zarządzić atak w środę o 12:01 czasu amerykańskiego, jego działania zostałyby uznane za nielegalne. Dowódcy wojskowi, którzy zostaliby poproszeni przez niego o przeprowadzenie ataku, musieliby odmówić.
Kody znajdujące się na "biszkopcie" Joe Bidena i Kamali Harris zostaną aktywowane dokładnie w południe. "Biszkopt" Bidena nie będzie działał o 11:59, podobnie jak "biszkopt" Trumpa nie będzie aktywny o 12:01 – wyjaśnia ekspert ds. polityki nuklearnej z MIT prof. Vipin Narang.
Przed kilkoma dniami przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi poinformowała, że rozmawiała z przewodniczącym połączonych szefów sztabów gen. Markiem Milleyem na temat odebrania Trumpowi uprawnień do zarządzenia ataku nuklearnego. Miało być to następstwem zamieszek, do których doszło na Kapitolu 6 stycznia. Stwierdziła, że uzyskała zapewnienie, że istnieją zabezpieczenia na wypadek, gdyby prezydent usiłował przeprowadzić "nierozważny" atak.
Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby chronić naród amerykański przed atakiem na nasz kraj i naszą demokrację – mówiła Pelosi.
"Nuklearna futbolówka". Co robi prezydent w przypadku ataku?
Gdyby jakiś kraj zaatakował Stany Zjednoczone, amerykański prezydent natychmiast włączony zostałby do tajnej sieci komunikacyjnej. Otrzymywałby informacje wywiadowcze z minuty na minutę oraz zalecenia dotyczące dalszego postępowania.
Istnieją zabezpieczenia przed nierozważnymi rozkazami ataku, zarówno nuklearnego, jak i konwencjonalnego. Aby rozkazy prezydenta były zgodne z prawem, muszą mieć one swój cel polityczny i wojskowy oraz wykorzystywać proporcjonalne siły. Pentagon podkreśla, że dowódcy wojskowi nie wykonaliby żadnego nielegalnego polecenia.
Jeżeli jakieś polecenie prezydenta byłoby nielegalne, powiedziałbym mu o tym. On wtedy zapytałby: "a co jest legalne?". Wymyślilibyśmy wspólnie militarną odpowiedź, która byłaby adekwatna do sytuacji – podkreślił generał John Hyten.
Obejrzyj także: USA. Koniec prezydentury Donalda Trumpa. "Poważny problem dla PiS"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.