We wtorek (8 kwietnia) policja zatrzymała męża Beaty Klimek. Jan K. został wyprowadzony z domu w Poradzu w kajdankach. Szybko stało się jasne, że zatrzymanie nie ma związku z zaginięciem kobiety. Chodziło o sprawę rzekomego znęcania się nad dziećmi.
W środę (9 kwietnia) Jan K. został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Łobzie, gdzie usłyszał zarzut znęcania się nad trojgiem adoptowanych dzieci. Mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po południu natomiast został zwolniony z aresztu.
Prokuratura po weryfikacji linii obrony Jana K. podjęła decyzję o zwolnieniu go z aresztu. Zastosowano wobec niego środki wolnościowe w postaci dozoru policji dwa razy w tygodniu oraz poręczenia majątkowego w wysokości 20 tys. zł pod zastaw samochodu - przekazał w rozmowie z "Faktem" prokurator Łukasz Błogowski.
Jan K. nie może kontaktować się z trojgiem adoptowanych dzieci. Poza tym zakazano mu opuszczać kraj.
Czytaj także: Obrzydliwe, co robił na balkonie. "Ludzie się go boją"
Partnerka Jana K. grzmi
Agnieszka B., obecna partnerka Jana K., nie kryje oburzenia sytuacją. Kobieta zapewniła za pośrednictwem "Faktu", że nigdy nie znęcał się nad dziećmi, zaś oskarżenia pod jego adresem są - jej zdaniem - zemstą ze strony siostry zaginionej Beaty Klimek, a także jej męża - brata Jana K.
To jest totalna bzdura. Zawiadomienie na temat rzekomego znęcania się nad dziećmi złożono, gdy dzieci były już u pani Katarzyny [siostry Beaty Klimek — red.], nie było wcześniej żadnych zgłoszeń, ani Niebieskiej Karty. Zawiadomienie złożyła siostra pani Beaty, jak dzieci były u nich. To, co ta rodzina robi to poważne oskarżenie, a za bezpodstawne oskarżenie mogą odpowiadać przed sądem. My tego tak nie zostawimy - oznajmiła za pośrednictwem tabloidu.
Przekazała również, że Jan K. nie spodziewał się zatrzymania ws. znęcania się nad dziećmi.