Do zdarzenia doszło w sobotę, 11 listopada. Dla funkcjonariuszy zamojskiej komendy początek weekendu okazał się nietypowy. Najpierw dyżurny usłyszał o "śpiącym woźnicy", jeżdżącym ulicami Nielisza. Później odebrał zgłoszenie o kolizji, z udziałem... pojazdu zaprzęgowego.
Zasnął z lejcami w dłoniach. Woźnica odpowie przed sądem
Wysłani na miejsce policjanci potwierdzili, że doszło do zdarzenia drogowego. Jak ustalono, kierowca furmanki zaprzęgniętej w dwa konie rzeczywiście zasnął z lejcami w dłoniach. To wtedy nastąpił niebezpieczny incydent.
Zwierzęta zdane wyłącznie na siebie w pewnym momencie skręciły w lewo, zahaczając wozem o osobowego opla, który wyjeżdżał z pobliskiego parkingu - podaje w policyjnym komunikacie asp. sztab. Katarzyna Szewczuk z KMP w Zamościu.
Czytaj także: Potężny odpływ. Taksówkarze masowo porzucają pracę
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oplem kierował 57-latek z gminy Szczebrzeszyn, pojazdem podróżowało także kilkoro pasażerów. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie ucierpiał, bez szwanku z kolizji wyszły także konie.
Działania mundurowych skupiły się na podejrzanie zachowującym się woźnicy. Mężczyzna został przebadany alkomatem.
Funkcjonariusze szybko ustalili natomiast przyczynę senności 37-letniego woźnicy z gminy Nielisz. Po przebadaniu na zawartość alkoholu wyszło na jaw, że miał blisko 5 promili - czytamy w policyjnym komunikacie.
37-latek wkrótce odpowie za swoje nierozsądne zachowanie. Mężczyzna usłyszał zarzuty kierowania zaprzęgiem konnym w stanie nietrzeźwości, spowodowania kolizji drogowej oraz poruszania się po drodze publicznej bez wymaganego oświetlenia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.