To, że dojdzie do zamkniętego posiedzenia klubu PiS, wiadome było już od jakiegoś czasu. Pojawiały się liczne spekulacje. Mówiono choćby o tym, że Jarosław Kaczyński chce "wstrząsnąć posłami" w kontekście zbliżającej się kampanii wyborczej. Ta informacja wywołała spore zaskoczenie - prezes bowiem nie zawsze pojawia się na obradach.
Posłowie spodziewają się, że atmosfera spotkania może być napięta - mówił podczas rozmowy z Wirtualną Polską jeden z polityków partii.
Do spekulacji w rozmowie z Radiem ZET odnosił się poseł PiS Radosław Fogiel. - Prezes nigdy nikogo nie ochrzania. Regularnie przypomina, jaka jest stawka wyborów. Rzadko kiedy podnosi głos, bo nie musi. Cieszy się autorytetem w klubie - zapewniał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jarosław Kaczyński nie gryzł się w język
Tymczasem Wirtualna Polska ustaliła, że podczas środowego spotkania zdecydowanie nie było miło. Informatorzy twierdzą, że szef PiS miał niemałe pretensje do parlamentarzystów. Zarzucał im, że za słabo angażują się w kampanię wyborczą, przede wszystkim w mediach społecznościowych.
Podobno Kaczyński zarzucał swoim ludziom, że "oddają pole przeciwnikom". Wymagał też od podwładnych, by w trakcie dyskusji z oponentami "nie dali się spychać do narożnika" i odpierali ataki, bo "po 8 latach rządów mają się czym chwalić".
Prezes wierzy w zwycięstwo, ale żeby była na nie szansa, musimy od siebie więcej wymagać. Odniosłem wrażenie, że na razie nie jest mocno zadowolony z naszej aktywności. Ale to było z jego strony rytualne wezwanie do mobilizacji - zaznaczał w rozmowie z WP jeden z posłów obecnych na zabraniu.
Inny natomiast zrelacjonował, że Kaczyński mobilizował swoich podwładnych do tego, aby "gryźli ziemię, jakby to miały być ostatnie wybory w życiu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.