Do dramatu 20-letniej studentki doszło w nocy z 27 na 28 lipca. Młoda kobieta poznała w klubie obcokrajowca, który zaproponował, że odwiezie ją do domu. W samochodzie ofiara straciła przytomność, a gdy się ocknęła, w aucie było kilku mężczyzn.
Kobieta wyrwała się napastnikom i uciekła. Znalazł ją pod Warszawą (około 20 kilometrów od klubu, w którym się bawiła) kierowca autobusu. 20-latka pamiętała, że mężczyźni dotykali ją w miejscach intymnych. Zarzuty wobec nich dotyczą udziału w gwałcie zbiorowym.
Z nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że mężczyźni to Kolumbijczycy, którzy zostali zatrzymani w Wólce Kosowskiej. Pracowali tam jako magazynierzy. Według informacji o2.pl, obcokrajowcy nie tylko tam pracowali, ale też mieszkali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy mieszkańcy tej niewielkiej miejscowości obawiają się o swoje bezpieczeństwo? Mówią nam, że "bardziej boją się lokalnych pijaczków niż pracujących obcokrajowców". Wskazują, że Wólka Kosowska to specyficzne miejsce, gdzie mieszają się kultury, ale "problemu z tym nie ma żadnego".
Wólka Kosowska to specyficzna miejscowość, część to hale i handel hurtowy, z drugiej strony - mała miejscowość. Zwyrodnialców wszędzie można spotkać - mówi nam jeden z mieszkańców, który poprosił o zachowanie anonimowości.
Nie znaczy to, że lokalna społeczność nie jest zbulwersowana dramatem kobiety. Wręcz przeciwnie. Mieszkańcy współczują ofierze i jej rodzinie.
Jesteśmy wstrząśnięci całą sytuacją. Absolutnie nie spodziewaliśmy się, że są to osoby z naszego sołectwa. Współczujemy zarówno tej pani, która przeżyła taki horror, jak i jej rodzinie. Nasze sołectwo jest małe i raczej spokojne. Nie mieliśmy nigdy takich zajść na naszym terenie. Mamy nadzieje, iż więcej takie sytuacje się nie powtórzą - mówi w rozmowie z o2.pl Adam Kazbieruk, mieszkaniec Wólki Kosowskiej.
Sołtys: Czujemy się bezpiecznie
Sołtys Paweł Przybylski prosi, aby nie stygmatyzować Wólki Kosowskiej, która jest spokojną miejscowością.
Czujemy się bezpiecznie. Nie obawiamy się obcokrajowców, z którymi żyjemy w pokoju. Apeluję, aby nie stygmatyzować Wólki Kosowskiej. To styk wielu kultur i narodowości. Tego czynu równie dobrze mogli dopuścić się obywatele polscy, nie ma tu żadnej reguły. Oczywiście, jeżeli ci ludzie dopuścili się zarzucanego im czynu, mam nadzieję, że poniosą adekwatną, surową karę - mówi nam lokalny działacz.
W rozmowie z o2.pl Przybylski chętnie mówi o swojej wsi. Jest zirytowany, że miejscowość pojawia się w mediach po zdarzeniach kryminalnych, takich jak teraz. Dodaje, że "Wólka Kosowska to specyficzne miejsce", ale mieszkańcy czują się bezpiecznie.
W jednej części naszej wsi mieszkają tzw. rdzenni mieszkańcy, a po drugiej stronie rzeki, gdzie znajdują się hale targowe, osoby napływowe. My przy halach czujemy się bezpiecznie. Nie obawiamy się o nasze życie i zdrowie. Współpracujemy z obcokrajowcami, wspólnie dbamy o dobrą atmosferę. Oni przyjeżdżają tu do ciężkiej pracy - twierdzi Paweł Przybylski.
Sołtys Wólki Kosowskiej uważa wręcz, że obcokrajowcy (szczególnie azjatyckiego pochodzenia) mają trudny start. Podkreśla, że w niektórych szkołach podstawowych 20 proc. uczniów klas to właśnie przybysze z innych krajów.
Początkowo mają ogromne problemy, bo nie znają języka. W szkole średniej zwykle należą do prymusów. Bardzo zależy im, aby nadgonić materiał. Cechują się ogromną pracowitością. Oni mają trudno - wyjaśnia lokalny działacz.
Mężczyzna nie ukrywa, że "ciężko jest znaleźć kompromis między różnymi grupami etnicznymi", ale podkreśla, że mieszkańcom Wólki Kosowskiej się to udaje. Tłumaczy, że lokalna społeczność "współpracuje z władzami tutejszych hal targowych".
Prokuratura nie ujawnia szczegółów zdarzenia
W rozmowie z o2.pl prokuratura potwierdza, że doszło do zdarzenia. Wiadomo, że nie zlecono jeszcze wyników badań DNA. Ich rezultat nie będzie jawny.
Ze względu na charakter śledztwa nie mogę zdradzać szczegółów. Mogę potwierdzić, że obcokrajowcy przebywali w Polsce legalnie i pracowali w Polsce legalnie - mówi nam prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Śledczy nie potwierdzają też, czy podejrzani przyznali się do popełnionych czynów. Wiadomo, że pięciu mężczyzn oskarżonych o gwałt przebywa w areszcie. Szósty (kierowca auta) jest na wolności. Usłyszał zarzut pomocnictwa.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.