Białoruska milicja odegrała kilka scenariuszy na terenie Liceum Specjalistycznego MSW w Mińsku.
Jednym z nich było zachowanie mundurowych wobec osób, które postanowią fotografować karty wyborcze.
Po przyjściu do lokalu wyborczego wyborca fotografuje kartę, co jest łamaniem prawa. Osoba nie reaguje na uwagę przewodniczącej komisji wyborczej. Naruszający zasady zostaje zatrzymany przez milicjanta – tłumaczy na nagraniu telewizyjny lektor.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2020 roku za pomocą zdjęć próbowano podliczyć głosy, jakie oddali zwolennicy opozycji. Tym samym milicja dała do zrozumienia, że będzie to niedopuszczalne.
Milicjanci ćwiczyli też scenariusz, w którym przed lokalem odnaleziono porzuconą torbę (w domyśle w której miała znajdować się bomba), a także nieautoryzowany przelot drona w przestrzeni powietrznej w dniu wyborów.
Ostatnia z zaprezentowanych scen pokazuje interwencję milicji, kiedy przed lokalem wyborczym w kolejce zaczynają się protesty, a następnie zamieszki. Nieoznakowane milicyjne busy okrążyły protestujących, doszło do starć, a antyterroryści przypuścili szturm na lokal wyborczy, w którym znajdował się napastnik z bronią palną.
I chociaż nie powiedziano, kto konkretnie miałby się dopuścić tych zamieszek, to wynikło to z wypowiedzi obserwującego ćwiczenia szefa MSW, gen. Iwana Kubrakowa.
Wprowadzamy dane, na które funkcjonariusze nie zawsze są gotowi. Bo przewidzenie wszystkiego, co się może wydarzyć, nie jest możliwe. Widzieliśmy rok 2020… Miały miejsce takie wydarzenia, których nie mogliśmy nawet wymyślić: że może dojść do napaści na komisję wyborczą, na funkcjonariusza MSW - mówił Kubrakow.
Czytaj także: Nowa decyzja dyktatora. Pozwolił strzelać do ludzi
Niedzielne "bezwybory"
W sierpniu 2020 r. Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że Aleksandr Łukaszenka wygrał z opozycyjną kandydatką, Swiatłaną Cichanouską. Wówczas na ulicach rozpoczęły się protesty, w których brało udział tysiące osób. Domagali się oni podania prawdziwych wyników głosowania.
Wiece przerodziły się w wielotysięczne pokojowe demonstracje, które trwały do listopada. Wówczas ostatecznie zostały spacyfikowane. Od tego czasu Białorusini przenoszą się na zachód, natomiast ich rodziny i wszyscy przeciwnicy reżimu w kraju są represjonowani.
Nikt nie spodziewa się zaskakującego wyniku podczas niedzielnego głosowania. Żadne z partii opozycyjnych nie zostały dopuszczone do wyborów, co więcej - w 2023 r. zostały one zlikwidowane wyrokiem sądu.
Czytaj także: Szokujące słowa Łukaszenki. Wspomniał o Białymstoku
Z tego powodu wiele osób niedzielne wybory na Białorusi określa mianem "bezwyborów".