Nie brakuje szkół, które borykają się z problemami kadrowymi. Ostatnio o takich perturbacjach donosił na swoim BelferBlogu Dariusz Chętkowski, polonista w liceum.
Opisał on "zwykły" szkolny dzień swoich uczniów. "Mój dzisiejszy dzień (nie ma mnie w szkole) został zorganizowany tak: klasa 2b zwolniona (dwie lekcje), 3b zwolniona, 1c (wf zamiast polskiego), 1e zwolniona (na język niemiecki uczniowie czekają w bibliotece), 1a zwolniona (dwie lekcje). Gdyby dyrekcja mogła, wysłałaby ludzi na zastępstwa. Nie ma jednak nikogo wolnego, gdyż wszyscy pracują na dwa etaty (jak nie u nas, to w innej szkole)" - napisał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz pojawił się pomysł na rozwiązanie podobnych problemów. Jeżeli nie będzie chemika lub fizyka, bo np. zachorował, albo na danym stanowisku pojawi się wakat, to wówczas uczniowie połączą się... na lekcję online z nauczycielem danego przedmiotu.
On będzie w Centrum Nauczania Zdalnego, uczniowie - w sali w szkole. Takie rozwiązanie w ramach pilotażu wprowadza właśnie województwo wielkopolskie wraz z fundacją Ogólnopolski Operator Oświaty. Projekt ma pomóc szkołom, które borykają się z brakiem kadry albo nagle mają obsadzić zastępstwa w sezonie chorobowym - donosi Radio ZET.
"Zdalny nauczyciel". Gdzie będzie działać centrum?
Centrum Nauczania Zdalnego powstaje obecnie w Koninie. Stworzone zostanie tam specjalne studio telewizyjne z nowoczesnym sprzętem do transmisji lekcji do szkół. - O tym, że brakuje nauczycieli, wiadomo nie od dziś. Ale tu zadziałała potrzeba czasów. Mamy dostęp do nowoczesnej technologii, skorzystajmy z niej - powiedział Bartłomiej Dwornik z fundacji Ogólnopolski Operator Oświaty, którego cytuje radiozet.pl.
Pod względem technologii to będzie zupełnie inna liga niż nauka zdalna. Sprzęt i oprogramowanie pozwolą na pełną interaktywność z dziećmi, ale też z wybranym uczniem. Nauczyciel nie tylko będzie mógł wyjaśnić dane zagadnienie, odpowiadać na pytania z klasy, ale też poprosić ucznia do wirtualnej tablicy. Ten będzie mógł na niej rozwiązać zadanie tak, żeby w czasie rzeczywistym widziała je cała klasa - wyjaśnił Dwornik.