49-letni Andriej Kostin urodził się w Odessie. W tym mieście ukończył prawnicze studia i zaczął karierę polityczną. Przeszedł całą ścieżkę zawodowa - od szeregowego adwokata, aż do szefa własnej kancelarii.
W 2010 r. wszedł do świata polityki, początkowo na szczeblu lokalnym. Został miejskim radnym Odessy, startując z ramienia ugrupowania Front Zmian. Gdy w wyborach parlamentarnych w 2019 r. działalność rozpoczęła partia Wołodymyra Zełenskiego Sługa Narodu, Andriej Kostin był na liście wyborczej. Dostał się do Werchownej Rady i zasiadł w jej ławach.
W Werchownej Radzie doszedł do funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Polityki Prawnej. Przewodził także podkomisji ds. wykonywania wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i alternatywnych metod rozwiązywania sporów. Był również członkiem zgromadzenia międzyparlamentarnego Ukrainy i Litwy.
Zajmował się głównie reformą sądownictwa, jednak media ukraińskie opisują, że za czasów jego przewodnictwa w komisji reforma została wyhamowana. Zarzuca mu się, że z jego powodu zablokowany został proces powstania Wysokiej Komisji Kwalifikacyjnej dla nowych sędziów ukraińskich.
Andriej Kostin. Kandydat z problemami
Andriej Kostin nie ustrzegł się i innych kontrowersji. Zarzucano mu, iż jako deputowany z Odessy pobierał rekompensatę za zamieszkiwanie w Kijowie, nie wskazując jednak żadnego konkretnego miejsca pobytu - ani wynajmowanego domu, ani pokoju hotelowego. Podobnie żadnego konkretnego miejsca pobytu nie wykazała córka Kostina, zatrudniona jako asystentka innego deputowanego z Sługi Narodu. Portal czesno.org zarzucał mu także nepotyzm.
Kostina zarekomendował jako prokuratora generalnego prezydent Wołodymyr Zełenski. Także Zełenski zdecydował o odwołaniu jego poprzedniczki - Iryny Weniediktowej. Wraz z Weniediktową odwołany został wtedy również szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Iwan Bakanow.
Wobec obojga formułowane były zarzuty o zbyt powolnym oczyszczaniu podległych im instytucji z ludzi mających powiązania z Rosją. SBU już w czasie wojny zatrzymywała zresztą funkcjonariuszy, którym wprost zarzucano szpiegostwo oraz działanie na rzecz rosyjskich napastników.
O Bakanowie i Weniediktowej ukraińscy politologowie pisali też, że stali się oni zbyt niezależni wobec prezydenta. A Wołodymyr Zełenski wysoko ceni grę zespołową. Ich pozycje były zagrożone już przed wojną, a jej wybuch tylko odsunął w czasie dymisje obojga.
Łukasz Maziewski, dziennikarz portalu o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.