Do zamachu doszło 17 lipca 2014 roku w pobliżu wsi Hrabowe w obw. donieckim w Ukrainie, ok. 40 kilometrów od granicy z Rosją. Samolot pasażerski Malaysia Airlines Boeing 777 wystartował z Amsterdamu o godzinie 12:15 i miał wylądować w Kuala Lumpur następnego dnia rano. Tak się jednak nie stało.
Katastrofa lotu MH17 nad Donbasem
Około 50 km przed wejściem w obszar powietrzny Rosji samolot zaczął opadać, a niedługo później całkowicie zniknął z radaru. Maszyna runęła na ziemię na terenie kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów, gdzie już od kilku miesięcy trwała wojna. W katastrofie zginęły wszystkie osoby znajdujące się wówczas na pokładzie - 283 pasażerów, w tym 80 dzieci, oraz 15 członków załogi.
Początkowo głównodowodzący prorosyjskich separatystów Igor Girkin poinformował w mediach społecznościowych o zestrzeleniu "ukraińskiego samolotu AN-26", jeszcze tego samego dnia jednak wpis został usunięty, a przedstawiciele separatystów winą za zamach obarczyli Ukrainę.
Dochodzenie przeprowadzone przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, a później przez międzynarodowy zespół wykazało, że malezyjski samolot został trafiony przez pocisk rakietowy ziemia–powietrze Buk M1, wystrzelony z wyrzutni należącej do 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej z Kurska sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej z terenów zajętych przez separatystów.
MH17. Tak cieszyli się Rosjanie po zestrzeleniu samolotu
Jak w rocznicę tragedii przypomniał Sergej Sulenny, niemiecki politolog rosyjskiego pochodzenia i były dyrektor Fundacji im. Heinricha Boella w Kijowie, po tragedii rosyjskie media społecznościowe zaczęły obiegać skandaliczne treści. W sieci pojawiły się m.in. zdjęcia rosyjskich żołnierzy, z zadowolonymi minami pozujących na miejscu katastrofy.
Odnotowano też przypadki kobiet - partnerek i znajomych żołnierzy odpowiedzialnych za katastrofę - które w internecie chwaliły się łupami pozyskanymi z miejsca tragedii. Na portalach społecznościowych udostępniały m.in. zdjęcia drogocennych kosmetyków należących do ofiar i nie kryły się z tym, że ich kosztowne zdobycze związane są z bezwzględnym zamordowaniem setek niewinnych ludzi.
MH17. Winnych wciąż nie ukarano
Do tej pory nikt nie poniósł konsekwencji za to zdarzenie. Sąd ONZ nie zajął się sprawą, gdyż Rosja nie dopuściła do tego, stosując prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa. Moskwa konsekwentnie umywa ręce, mimo że o winie Rosjan świadczy wiele bezpośrednich dowodów, w tym zeznania świadków, wyniki analizy szczątków samolotu i znalezionego na miejscu pocisku, a także zdjęcia satelitarne czy dane radarowe.
Śledczy dotarli także do nagrań z transportu rosyjskiej wyrzutni rakietowej do miejsca, skąd miał zostać wystrzelony pocisk, czy do obciążających rozmów między głównymi podejrzanymi - Igorem Girkinem, byłym ministrem obrony tzw. DRL, generałem brygady Siergiejem Dubińskim, pułkownikiem Olegiem Pułatowem i Ukraińcem Leonidem Charczenką.
W 2020 roku rząd Holandii wszczął proces przeciwko wymienionej czwórce. Mężczyźni zostali oskarżeni o pomoc w dostarczeniu na Ukrainę rosyjskiej wyrzutni BUK, którą zestrzelono samolot. Żaden z nich nie przyznaje się do odpowiedzialności za zamach. Powstała specjalna strona, na której relacjonowane są postępy w sprawie. Oskarżonym wciąż nie udowodniono winy.
UE zwraca się do Rosji
W ósmą rocznicę wydarzenia szef unijnej dyplomacji Josep Borrell w opublikowanym oświadczeniu wezwał Rosję w imieniu Unii Europejskiej, by zaakceptowała swoją odpowiedzialność za zamach.
Unia Europejska nadal odczuwa głębokie współczucie dla wszystkich tych, którzy stracili swoich bliskich. Unia Europejska ponownie wyraża swoje pełne poparcie dla wszelkich wysiłków zmierzających do ustalenia prawdy. (...) Unia Europejska odnotowuje wszystkie toczące się postępowania sądowe i oczekuje, że Rosja uzna swoją odpowiedzialność i będzie w pełni współpracować w tej sprawie - przekazał w niedzielę Borrell.