W trakcie procesu Matthew o wypadek obwiniał nieżyjącą kobietę. Gdy dwa lata temu jechali razem samochodem, ona miała postanowić, że "trochę się zabawią" i w trakcie jazdy rozpięła rozporek męża.
Kierowca był wniebowzięty, ale nie mógł się skupić na drodze. Jadąc ok. 80 km/h (o 30 więcej niż dopuszczalna w tym miejscu prędkość), zjechał na pobocze i dachował. Samochód zatrzymał się 50 metrów dalej. Na miejsce przyjechało pogotowie, jednak Amanda była już wtedy martwa.
Matthew wyszedł z wypadku praktycznie bez szwanku. Miał jednak we krwi dawkę alkoholu dwukrotnie większą niż dopuszczalna na Florydzie, gdzie wszystko się wydarzyło. Tragiczne zdarzenie zostało również skomentowane przez sędzię Laurę Johnson, która wydawała wyrok w tej sprawie.
To najbardziej bezsensowna i tragiczna śmierć, z jaką spotkałam się w swojej karierze - powiedziała podsumowując wyrok.
Amanda osierociła dwoje dzieci. W chwili wypadku wracała z mężem z pierwszej randki od narodzin Stacey, która miała wtedy zaledwie kilka tygodni. To dziadkowie dziewczynki oskarżyli jej ojca. Uznali, że to właśnie jego należy winić za śmierć córki.
Na wyrok kierowcy wpłynęła także jego historia. Matthew już wcześniej był oskarżony przed sądem za ucieczkę z miejsca wypadku, który spowodował. W jego kartotece nie brakowało także mandatów za szaleńczą jazdę.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.