Koszmar rozegrał się w połowie lutego br. Wówczas małżeństwo rolników sprzedawało na targowisku w Nowej Dębie (woj. podkarpackie) "swojskie" wyroby mięsne. Wśród nich nie zabrakło apetycznie wyglądającej galarety wieprzowej.
Na ten ostatni produkt skusiło się kilka osób. Trzy z nich zjadły galaretę, a niedługo później w bardzo ciężkim stanie trafiły do szpitala. Lekarze usilnie walczyli o ich życie. Udało się uratować tylko 67-letnią i 72-letnią kobietę. Niestety 54-letni mężczyzna zmarł.
Zjadł zatrutą galaretę. Toksykolodzy już wiedzą, co go zabiło
Tuż po tragedii z Nowej Dęby sprawą zajęli się nie tylko policjanci, ale i m.in. sanepid. Z feralnych "swojskich" wyrobów pobrano odpowiednią próbę do specjalistycznych badań laboratoryjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj więcej: O 10:00 będzie mówić o niej cała Polska. Oto jej majątek
Jak pisze teraz "Fakt", w środę 6 marca br. Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach podał do wiadomości publicznej uzyskane wyniki z próbek galarety wieprzowej.
Okazuje się, że w produkcie tym doszło do przekroczenia dopuszczalnych norm jednej z substancji. Zawartość ta była na poziomie toksycznym dla człowieka. To - jak już podejrzewano zresztą wcześniej - azotyn sodu.
Czytaj więcej: Sposób na wygraną w Lotto. Pracownicy kolektur ujawniają
Sprzedawcy galarety - małżeństwo z powiatu mieleckiego - zostali zatrzymani i przesłuchani. Postawiono im zarzuty prokuratorskie: narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Do sprawy będziemy jeszcze wracać.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.