Naukowcy z Cardiff University dokonali zaskakującego odkrycia. Okazało się, że badacze specjalizujący się w klimacie i zmianach, jakie w nim zachodzą, odbywają co roku średnio o jeden przelot więcej niż inni badacze. W związku z tym pojawiły się głosy, że ekolodzy powinni najpierw sami spojrzeć w lustro, zanim zaczną prawić morały - donosi "Daily Mail".
Profesorowie ds. zmian klimatu odbywają około dziewięciu lotów rocznie. Według statystyk inni badacze latają w takim samym czasie osiem razy.
Jak to możliwe, że osoby, którym zależy na klimacie, latają samolotami częściej niż inni? Samoloty emitują przecież dużo dwutlenku węgla, który przyczynia się do zmian klimatycznych. Autorzy badania wyjaśniają, że naukowcy ci częściej uczestniczą w międzynarodowych konferencjach. Stąd większa potrzeba przemieszczania się.
Odkrycie zadziwiło autorów badania. Przyznali, że taki wynik był dla nich nieoczekiwany. Zauważono również, że przydałoby się wprowadzić zmiany dotyczące niskoemisyjnych lotów. Zasugerowano, że warto byłoby się pochylić nad zagadnieniem organizacji konferencji i spotkań online. Pandemia koronawirusa pokazała, że te mogą być równie skuteczne i produktywne, a generują znacznie mniej kosztów i zanieczyszczenia.
Nasze odkrycia podkreślają, że klimatolodzy, podobnie jak wielu innych profesjonalistów, mogą mieć problemy z dostosowaniem swoich zobowiązań środowiskowych do konkurencyjnych wymagań zawodowych i osobistych - przyznała prof. Lorraine Whitmarsh.
Czytaj także: To pierwszy taki przypadek. Koronawirus w mrożonej rybie
Według specjalistów wyniki badania powinny być katalizatorem zmian. Na Uniwersytecie Cambridge naukowcy już teraz stoją w obliczu stałych ograniczeń w lataniu na konferencje w ramach planów uniwersytetu. Ten chce się stać neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla