Przypomnijmy, że 36-letnia Polka i jej 7-letni syn znaleźli się za burtą promu Stena Line, który płynął w czwartek (29.06) z Gdyni do szwedzkiego Karlskrona. Obydwoje zmarli w szpitalu, po wielogodzinnej akcji ratowniczej.
Teraz szwedzkie media dotarły do pilota śmigłowca, który brał udział w akcji i odnalazł w wodzie kobietę. Mężczyzna jest bardzo poruszony zdarzeniem. Opowiada o przebiegu poszukiwań zaginionych osób.
"Człowiek za burtą" zawsze oznacza potencjalne zagrożenie życia. To proste. Nie ma tu czegoś takiego jak rutynowy alarm. Trudno było jednak panować nad emocjami, gdy dowiedzieliśmy się, że szukamy dziecka i matki, która wyskoczyła razem z nim do wody — opowiadał w telewizji SVT Anders Olsson, pilot helikoptera szwedzkiego ratownictwa medycznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doświadczony lotnik wskazuje jednak, że pod żadnym pozorem nie można doprowadzić do tego, aby stracić dystans do akcji ratowniczej. To niedopuszczalne.
Myśli zaczynają gdzieś krążyć, a to nie pomaga w ratowaniu człowieka. Nie możemy dopuszczać do siebie emocji - mówi Olsson.
Czy można było zrobić coś lepiej? Pilot nie ma wątpliwości
Chłodne podejście pilotów pomaga w trakcie akcji ratowania poszkodowanych. Lotnik ze wspomnianego śmigłowca nie ukrywa jednak, że po zakończeniu działań jego samego i załogę dopadło wiele różnych myśli. Ratownicy zastanawiali się, czy cokolwiek można było zrobić lepiej.
Czytaj także: Skoczyła z promu, by ratować 7-latka. Kim jest?
Podczas powrotu do domu, kiedy odwoziliśmy ich już do Karlskrony, myśleliśmy - "Co mogliśmy zrobić inaczej? Czy mogliśmy coś zrobić?". Taka kolej rzeczy, jesteśmy ludźmi. teraz wiem, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Alarm był błyskawiczny, przebieg akcji też. Natychmiast rozpoczęliśmy resuscytację — kończy szwedzki pilot.
Przypomnijmy, że aktualnie prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa na promie Stena Line.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.