W styczniu 2015 roku Chanel padła ofiarą przemocy seksualnej. Została znaleziona przy śmietniku w pobliżu kampusu Uniwersytetu Stanforda. I chociaż od razu było wiadomo, że próbowano ją zgwałcić, o sprawiedliwość musiała bardzo długo walczyć.
Czytaj także: Został skazany za gwałt. Rządzi miastem z więzienia
Dostałam do podpisania stos papierów, zmierzono i obfotografowano moje otarcia, zbadano mnie, wręczono mi teczkę z ulotkami dla ofiar przemocy, zabrano stare ubranie i dano nowe. Potem detektyw zapytał mnie, co pamiętam z ubiegłej nocy. Nikt nie użył słowa "gwałt" - mówi w rozmowie z "Twój Styl"
"Wyszłam z siostrą na patio. To moje ostatnie wspomnienie z tej nocy"
Sprawca został od razu zatrzymany a Chanel została poddana dokładnym badaniom. Miała dowody i świadków, ale proces nie był łatwy. Uwaga mediów skupiała się przede wszystkim na tym jak wyrok zmarnuje życie studenta ze Stanfordu i jaki może mieć to wpływ na jego dalszą karierę. W końcu skazano go na sześć miesięcy więzienia.
Czytaj także: Czarnym BMW rozjechał małego pieska na oczach dzieci. "Nawrócił i wjechał w psa"
Czasem myślę, że gdybym nie poszła na tę imprezę, to wszystko by się nie wydarzyło. A potem dociera do mnie, że wydarzyłoby się - tyle, że innej dziewczynie - dodaje Chanel.
Po wyroku Chanel opublikowała oświadczenie, które w zaledwie kilka dni przeczytało kilkanaście milionów osób. Skupiła się w nim nie tylko na swojej sprawie, ale także na sprawach innych dziewczyn, które oskarża się o sprowokowanie przemocy. Chanel napisała, że nadal znaczącym problemem jest oskarżanie ofiary i skupianie się na niej zamiast na oprawcy.
Czytaj także: Gwałcił własną matkę? Koszmar w Potęgowie
To smutne, bo w ten sposób tworzymy też iluzję, w której ofiary przemocy żyją w jakiejś dziwnej, mrocznej, wyizolowanej przestrzeni. Tymczasem my jesteśmy wszędzie: uczymy w szkole wasze dzieci, chodzimy z wami na fitness, tworzymy sztukę. Jesteśmy tuż obok i jest nas bardzo dużo - podsumowuje.
Chanel podczas procesu ukrywała swoje prawdziwe dane. Posługiwała się pseudonimem Emily Doe i dopiero w swojej książce zdecydowała się na ujawnienie tożsamości. Książka "Nazywam się. Moja historia" została nagrodzona National Book Critics Circle Award.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.