W latach 1940-1945 na terenie Sołtysowic funkcjonował największy obóz pracy przymusowej we Wrocławiu, przeznaczony dla około 7 tys. osób. Badania archeologiczne w tym rejonie umożliwiły weryfikację danych na temat obozu pracy przymusowej Burgweide.
Wyniki badań, dane archiwalne oraz relacje więźniów pozwalają odtworzyć wygląd i funkcjonowanie obozu.
Podczas prac odkryto centralnie zlokalizowaną część obozu. Pozostałości szeregu zabudowań świadczą o tym, że był to sektor administracyjny, co poświadcza większa część znalezionych przedmiotów: butelki po piwie, elementy umundurowania żołnierzy Wermachtu, fiolki po perfumach, porcelana - mówi Marcin Marczak, zastępca dyrektora IPN Oddział we Wrocławiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas badań wyeksplorowano 381 zabytków. Artefakty z porcelany, monety, zabytki metalowe: kubki, garnki, puszki, miski oraz sztućce. Znaleziono także artefakty związane z higieną osobistą: szczoteczki do zębów, pojemniki po paście do zębów oraz kremie, golarki, a nawet szklana szpitalna kaczka. Mnóstwo przedmiotów osobistych takich jak np. okulary, fragmenty biżuterii, zabawki (ołowiane żołnierzyki, pionki do gry), wieszaki, pojemnik na nici.
Przedmioty te niewątpliwie związane były z funkcjonowaniem obozu pracy przymusowej Burgweide. W zbiorze znajdują się także militaria: guziki z mundurów (żołnierzy Wermachtu oraz żołnierzy sowieckich), hełmy, scyzoryki, łuski, lornetki i osłonki na manierki, menażki, fragmenty latarek i masek gazowych, a także elementy munduru, takie jak sprzączki od pasów. Interesującym zabytkami są rzeczy, które zaliczyć można do kategorii tzw. sztuki obozowej m.in. gwizdek zrobiony z łuski po kuli czy ręcznie robione pionki do gry.
Co stanie się z odnalezionymi przedmiotami? - W tej chwili jesteśmy na etapie przygotowania tych artefaktów do pierwszych ekspozycji. Kontaktowaliśmy się z dyrekcją Muzeum II Wojny Światowej. Są zainteresowani przejęciem tych przedmiotów i stworzeniem w Gdańsku wystawy czasowej opowiadającej o wszystkich obozach pracy przymusowej na terenie Wrocławia, a wiemy, że było ich około 50. Niemcy po prostu korzystali z pracy niewolniczej Polaków - tłumaczy Marcin Marczak, wicedyrektor wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.