Historię brawurowej kradzieży sprzętu najeźdźców opisał portal "Current Time". Dziennikarze porozmawiali ze Swietłaną Kostowiecką i Walentinem Griszczenką - mieszkańcami wsi Dymerka pod Kijowem, którzy uratowali miejscowy szpital przed brakiem paliwa dla karetek.
Czytaj także: "Putin jest w ślepym zaułku". Nowe informacje z wywiadu
Ukradli Rosjanom cysternę pełną paliwa
Swietłana zobaczyła przy trasie pustą cysternę z literą "V" na drzwiach. W ten sposób oznaczane są pojazdy najeźdźców, które trafiały na teren Ukrainy ze strony Białorusi. Kobieta postanowiła sprawdzić, co jest w środku pojazdu.
Wsiadłam tam, był klucz, uruchomiłam go i odjechałam. To była rosyjska ciężarówka z paliwem, miała przebitą oponę przestrzelone drzwi. Za autem ciągnął się wąż, którego używają do napełniania zbiorników - opowiada Swietłana portalowi "Current Time".
Czytaj także: Niemieckie Gepardy. Wiadomo, kiedy trafią na Ukrainę
700 litrów trafiło do miejscowego szpitala
Kobieta poprosiła o pomoc sąsiada. Razem podjęli decyzję, by przekazać cysternę do miejscowego szpitala, który miał duże problemy z paliwem dla karetek. Sprzęt Rosjan trafił do jednego ze szpitali w Dymerce, gdzie przebywało wielu rannych ukraińskich żołnierzy.
Jak wyliczają pracownicy szpitala, miejscowi ukradli Rosjanom ponad 700 litrów paliwa. Starczyło to na 7-8 dni pracy, wszystkie karetki były zatankowane. Jedna z lekarek w szpitalu w Dymerce wspomina, jak mocno była zaskoczona, kiedy na teren placówki wjechała cysterna pełna paliwa.
Zapytałam go: Gdzie wziąłeś? - Ukradłem. - Komu? - Rosjanom. - A, no i chwała Bogu, bardzo dobrze! - śmieje się lekarka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.