Tym razem vloger opowiedział o mężczyźnie, który miał już okazję mieszkać i na Ukrainie i w Polsce. Wrócił jednak do Rosji, bo uznał, że według niego to najlepsze miejsce do życia.
W święto Rosji, które przypada 12 czerwca, był akurat na Krymie. Półwysep Krymski został przez Rosję nielegalnie zaanektowany w 2014 roku w wyniku użycia siły zbrojnej. Jednak dla bohatera, o którym opowiadał Wiaczesław Zarucki, Rosja jedynie "odzyskała" Krym, który zawsze do nich należał. Był on zszokowany tym, że w Jałcie tego dnia w ogóle nie było widać rosyjskich flag.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nagranie, jakie zamieścił vloger, pokazuje mieszkańców, którzy spędzają ten dzień jak zwykły dzień wolny od pracy. Ale atmosfery świętowania tam nie ma.
Dziwne, że tu w ten dzień nie ma żadnej rosyjskiej flagi, żadnej. To Krym! Dostaliśmy ten Krym z powrotem! Ale nawet małej flagi nie ma! Wyobraźcie sobie święto Polski i ani jednej flagi by nie było. Ja sobie tego nie wyobrażam. W innych miastach w samej Rosji nigdy tego nie było. A tutaj nikt tego nie robi, nawet nikt tego nie sprzedaje flag rosyjskich - komentował Wiaczesław.
Była za to... skrzynka pocztowa w ukraińskich barwach! Zdaniem vlogera jest to o tyle zaskakujące, że w samej Rosji za buty w kolorach niebieskim i żółtym dostaje się karę finansową. A tutaj nikt na takie obrazki nie reagował.
Krym w rękach Rosji. W powietrzu nie ma atmosfery wolności
Jak podkreślił Wiaczesław, w materiałach jakie oglądał, gdzie Rosjanie relacjonowali swój pobyt na Krymie, dało się wyczuć, że nie ma tam atmosfery rosyjskiej wolności. W powietrzu czuć, jakby ten Krym był dla Rosji tylko na chwilę.
Tam jest poczucie, że to nie do końca jest Rosja. Mówią, że tam nie mają tego, co my mamy w Rosji. Teraz już wiem, po co to mówili. Bo tutaj nie mogą w ten dzień kupić żadnej flagi - żartował Wiaczesław.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo