Drastyczne sceny rozegrały się w niedzielę wieczorem na ulicach warszawskiego Ursynowa. Przemysław Kupidura wracał uberem ze swojego fortepianowego debiutu.
Na Al. KEN (w okolicach Stryjeńskich, między Stokłosami a Imielinem) jegomość ze zdjęcia poniżej wyszedł przed maskę i nie chciał zejść z ulicy przez kilka minut, blokował próby objeżdżania drugim pasem. Przemek wyszedł z auta i poprosił intruza, aby zszedł na trawnik. W odpowiedzi został pobity do nieprzytomności. Na drugim zdjęciu pozdrowienia z SOR (dzięki dla medyków za sprawne szycie, tomograf, takie tam!) - opisał całą sprawę na Facebooku Dariusz Jemielniak, profesor i kierownik jednej z katedr Akademii Leona Koźmińskiego.
Prof. Jemielniak dodał też, że sprawa została już zgłoszona na policję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Internauci: dlaczego kierowca ubera nie wyszedł?
Opisany przypadek wywołał falę komentarzy. Wpis profesora Jemielniaka udostępniło ponad 800 osób. Wielu z nich dopytywało, dlaczego to prof. Kupidura wysiadł, a nie zrobił tego kierowca ubera. Osoba znająca sprawę odpowiedziała, że kierująca była kobietą, tak jak współpasażerka naukowca, a Kupidura postanowił osobiście skonfrontować się z mężczyzną.
Niektórzy z internautów podzielili się podobnymi doświadczeniami ze swojego życia.
Autor postu, prof. Dariusz Jemielniak zauważył, że osoby, które były świadkami całego zajścia, wspominały że mężczyzna, który nie chciał zejść z drogi, mówił ze wschodnim akcentem.
Czytaj także: Dramat pod klubem. 37-latek jest w ciężkim stanie