Zdaniem Łapajewa, eskalacja napięcia między armią Ukrainy, a wspieranymi przez Rosję separatystami trwa, mimo zawieszenia broni obowiązującego od lipca ubiegłego roku. Łapajew dodaje, że od grudnia zdarzają się kolejne przypadki ostrzelania linii demarkacyjnej, rozdzielającej strony konfliktu.
Łapajew pisze, że od października zginęło w ostrzałach około 40 ukraińskich żołnierzy. Ostrzał ma być dokonywany przy pomocy ciężkiej broni maszynowej, a nawet artylerii.
Rosnąć ma także liczba prorosyjskich bojowników w Donbasie - szczególnie w miastach Mospino i Gorłowka w rejonie Doniecka.
O parcie do wojny oskarżają się zresztą obie strony. Rosyjskie media otwarcie twierdzą, że Ukraińcy szykują się do konfliktu na pełną skalę.
O zagrożeniu wzrostem napięcia na wschodzie Ukrainy mówił również Ołeksij Melnyk z kijowskiego think-tanku Centrum Razumkowa.
W Donbasie na wschodzie kraju sytuacja się zaostrza. Skala nie jest tak duża, jak w minionych latach, ale to na pewno nie jest rozejm, o jakim mówiono przez ostatnich sześć miesięcy - mówił Melnyk w rozmowie z PAP.
Zagrożenie ma być duże. Tym większe, że światowi przywódcy zaczynają coraz głośniej potępiać prezydenta Rosji Władimira Putina. Począwszy od niedawnych słów prezydenta USA Joe Bidena, przez oświadczenie szefów dyplomacji grupy G7, czyli siedmiu najsilniejszych gospodarczo państw świata.
W wydanym oświadczeniu, ministrowie spraw zagranicznych państw grupy ostro potępili Putina. Wezwali m.in. do zaprzestania finansowego i militarnego wspierania separatystów i nadawania obywatelstwa rosyjskiego tysiącom obywateli ukraińskich z Donbasu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.