W piątek, 15 marca tuż po godzinie 12 zaczęło się przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Już na początku doszło do kontrowersji w związku ze złożeniem ślubowania przez prezesa PiS.
Polityk odmówił bowiem złożenia roty przysięgi w pełnym brzmieniu, wynikającym z przepisów regulujących pracę tej speckomisji. Opuścił fragment: "Niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome".
Czytaj więcej: Giertych zaczepia Kaczyńskiego. "Bardzo mnie nie lubisz"
Chcę zwrócić uwagę komisji na art. 11 e ustawy o komisjach śledczych, który mówi o tym, że osoba przesłuchiwana nie może ujawnić tajemnic klauzulowanych, tzn. tajne i ściśle tajne. Jeżeli nie ma odpowiedniej zgody ze strony osoby uprawnionej, a więc premiera. Więc pytam komisję, czy taka zgoda została dostarczona komisji? - pytał Jarosław Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W związku z tym Komisja przegłosowała decyzję o skierowaniu wniosku do sądu o ukaranie polityka PiS.
Ekspert: Kaczyński próbował zablokować prace komisji
Na łamach "Faktu" te wydarzenia skomentował prof. Tomasz Nałęcz, szef pierwszej w historii komisji śledczej ds. "afery Rywina". - Zaczęło się w sposób gorszący z powodu zachowania Jarosława Kaczyńskiego i posłów PiS-u. Nie podejrzewam niewiedzy prezesa PiS, który jest doktorem prawa. Popierany przez posłów PiS chciał sparaliżować prace komisji fałszywym argumentem, który mówił o niemożności złożenia przyrzeczenia - powiedział.
Jego zdaniem Jarosław Kaczyński "sam wpadł na taki pomysł, a jeśli ktoś mu to doradził, to był bardzo źle dokształcony od strony procedury prac komisji śledczej". - Przyszedł z zamiarem pokrzyczenia na komisję, wykazania jej niekompetencji, a sam wykazał własną niekompetencję - podkreślił.
W ocenie prof. Tomasza Nałęcza, strategia prezesa PiS była z gruntu pozbawiona sensu i podstaw prawnych. - Te kwestie badaliśmy w komisji starannie już 20 lat temu. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jeśli świadek ma do powiedzenia rzeczy objęte klauzulą tajne lub ściśle tajne, to nie jest to powód, żeby odmawiał przyrzeczenia. W sytuacji, kiedy pytania takiej kwestii dotykają, to świadek odmawia udzielenia odpowiedzi i przesłuchanie odbywa się w trybie niejawnym - wyjaśnił.
Moim zdaniem Jarosław Kaczyński albo w wyniku ignorancji, albo złej woli, próbował zablokować prace komisji i to świadczy o nim bardzo źle. Natomiast bardzo dobrze się stało, że komisja wystąpiła do sądu o ukaranie go za odmowę złożenie przyrzeczenia. Aczkolwiek ja na miejscu komisji w takim przypadku nie prowadziłbym dalszego przesłuchania. W mojej ocenie nie można przesłuchiwać świadka, który nie złożył przyrzeczenia. A Jarosław Kaczyński złożył je w ułomnej formie - zaznacza profesor.
- To przesłuchanie zasługuje na powtórzenie - dodał.
Jak prof. Nałęcz ocenia działania szefowej komisji?
Prof. Tomasz Nałęcz wypowiedział się także na temat postawy szefowej komisji Magdaleny Sroki. - Rozumiem, że przewodnicząca Sroka chciała ratować sytuację, ale uważam, że trzeba pilnować procedury. Po raz pierwszy w historii komisja śledcza przesłuchała świadka, który nie złożył przyrzeczenia. Kaczyński przyszedł tam jak "panisko" i zaczął narzucać swoje reguły gry komisji. A nie miał racji - zauważa rozmówca "Faktu".
Na miejscu pani Sroki usunąłbym posła Goska znacznie wcześniej z posiedzenia komisji. Do tego zresztą nie jest potrzebna decyzja całej komisji, to jest decyzja przewodniczącego. Mimo wszystko z dużym uznaniem oceniam pracę pani przewodniczącej Magdaleny Sroki, bo stanęła przed bardzo trudnym zadaniem. Wykazała się dużą kulturą, cierpliwością, ale też stosowną stanowczością. Łagodzi sytuację, nie działa pośpiesznie, szuka kompromisu. To jej decyzja, że to przesłuchanie było kontynuowane. Ale jestem daleki od krytycznej oceny pani Sroki - dodał.
Źródło: o2.pl, Fakt
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.