Zwłoki mężczyzny ujawniono w połowie czerwca w Oblekoniu, niedaleko Buska Zdroju. Jak się okazało, doszło do zabójstwa, a ofiara zmarła w wyniku wielu uderzeń tępym i twardym narzędziem.
Czytaj więcej: 37-latek nagrany w centrum Opola. Nie krępował się
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", sprawą zajęli się specjaliści z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, którzy przygotowali rekonstrukcję wizerunku. Obrażenia były tak silne, że nie dało się zidentyfikować mężczyzny.
W międzyczasie sprawdzano bez skutku rejestr osób zaginionych. Na cmentarzu w Oblekoniu odbył się też pogrzeb ofiary. Działania policjantów przyniosły efekt, ponieważ dzięki publikacji wizerunku ktoś rozpoznał ofiarę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbrodnia dokonana w Krakowie. Trzy osoby w areszcie
Ustalono, że zmarły mężczyzna miał 67 lat. Jan R. miał zginąć w Krakowie. Policyjne śledztwo ujawniło też, że sprawcy mieli przewieźć zwłoki do oddalonej o 90 km miejscowości.
Podejrzaną o morderstwo jest żona Jana R. - Marta O. To 52-letnia kobieta pracująca jako sprzątaczka. Ślub mieli wziąć dwa lata temu.
Jak dodaje "Gazeta Wyborcza", motywem zbrodni miały być pieniądze. Podejrzana miała dostęp do emerytury męża, ale chciała majątek tylko dla siebie. Prokuratura postawiła kobiecie zarzut dokonania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia.
Wraz z żoną denata zatrzymano też 19-letnią córkę Sandrę O., pracownicę krakowskiej kawiarni. Była pasierbicą zamordowanego. Kobieta nie przyznała się do winy, postawiono jej zarzut utrudniania śledztwa.
Trzecim zatrzymanym jest 48-letni motorniczy z Krakowa, Artur A., będący znajomym rodziny. Prokuratura uważa, że miał wiedzą na temat zabójstwa, ale nie informował o niej, a także utrudniał prowadzenie śledztwa i zacierał ślady. Nie przyznaje się także do winy.
Marii O. grozi dożywocie, a pozostałym zatrzymanym do 5 lat więzienia. Wszyscy zostali aresztowani na okres trzech miesięcy.
- Kluczowe przy zabójstwach są pierwsze godziny, dni. Jeśli w tym czasie nie uda się poczynić postępów, później coraz trudniej ustalić sprawców - mówi "Wyborczej" rzecznik kieleckiej komendy Kamil Tokarski. - Ciężka praca policjantów z wydziału kryminalnego i dochodzeniowo-śledczego przyczyniła się do tego, że na wiele pytań udało znaleźć się odpowiedzi - kończy dodaje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.