W nocy z 8 na 9 listopada doszło do buntu przeciwko decyzji rosyjskich władz. Na rosyjsko-ukraińskiej granicy ponad 20 krewnych żołnierzy zmobilizowanych z obwodów Woroneża, Kurska i Biełgorodu pojawiło się w jednostce wojskowej w przygranicznym mieście Wałujki. Większość grupy stanowiły żony wojskowych - donosi niezależny rosyjski portal "The Insider".
Kobiety postanowiły zaprotestować przeciwko decyzji rosyjskich władz. Zażądały, aby ich mężowie, którzy znaleźli się pod ostrzałem w Ługańsku Makiejewce, byli przywiezieni na terytorium Rosji. Około 159 ocalałych z czterech brygad ma próbować dostać się do swoich krewnych. Mężczyźni mają ewakuować się na teren Federacji Rosyjskiej wraz z rannymi.
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania wideo zarejestrowane na miejscu buntu. Krewni zażądali, aby po żołnierzy został wysłany transport. Zapowiedzieli również, że w przypadku niespełnienia ich warunków, sami wyruszą na teren Ukrainy, aby uratować swoich bliskich.
Muszą coś zrobić, muszą podjąć jakąś decyzję, muszą ich stamtąd wywieźć. Chcemy, żeby ich stamtąd zabrano, bo jest tam wielu rannych – powiedziała jedna z kobiet, cytowana przez "The Insider".
Nie wiadomo, jaki będzie finał sprawy. Krewni czekali całą noc, aby porozmawiać z osobą decyzyjną, jednak nikt z jednostki wojskowej do nich nie wyszedł. Nie było również mowy, aby któraś z osób mogła wejść na jej teren. Rosyjskie wojska każdego dnia ponoszą ogromne straty na terenie Ukrainy. Według ukraińskiego ministerstwa obrony od początku walk zginęło ponad 76 tysięcy Rosjan. Zanotowano również ich straty w sprzęcie. Liczby te rosną każdego dnia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.