Ślub bez wątpienia jest jedną z najważniejszych chwil w życiu. Niestety w dobie koronawirusa ten wyjątkowy czas musi być zorganizowany w odpowiedni sposób. Łamanie ograniczeń to ogromne ryzyko nie tylko dla najbliższych.
Wesele w amerykańskim Big Moose Inn to jeden z tych przypadków. Na przyjęciu powinno być maksymalnie 50 osób. Przyszło 65. Para młoda tłumaczyła to tym, że przecież wszyscy się znają.
Przeczytaj także: Zobaczył pożar. Policjant wybiegł z własnego wesela, żeby pomóc
U 24 gości wynik testu na koronawirusa był pozytywny. Przed uzyskaniem wyniku osoby zakażone zdążyły spotkać się z kolejnymi 175 osobami. Byli to sami znajomi.
W wyniku tego nie żyje 7 osób. Nie wszyscy byli bezpośrednio związani z przyjęciem weselnym, ale to właśnie tam najbardziej rozniósł się wirus, który w zatrważającym tempie przeszedł dalej.
Przeczytaj także: Koronawirus na weselu. Młodzi wyjechali, sanepid był bezradny
Dyrektor Centrum Zapobiegania Rozwoju Chorób, Nirav Shah zauważa, że amerykańskie tereny wiejskie są największym zagrożeniem zakażenia koronawirusem. Ludzie nie respektują tam obowiązku dystansu społecznego. Organizują spotkania, na których, choć pojawiają się sami znajomi, bardzo łatwo się zarazić, ponieważ maksymalna liczba osób na zgromadzeniu jest znacznie przekraczana.
Przeczytaj także: Wielka wpadka Pawła Kukiza. Wrzucił wymowne zdjęcie
Do soboty 19 września Stany Zjednoczone odnotowały 203 171 zgonów, co czyni je najbardziej zagrożonym koronawirusem krajem na świecie.