O tym, że ktoś adoptowanemu przez nią psu przed laty wyciął nerkę, nowa właścicielka Saturna dowiedziała się przypadkiem. Na ciele zwierzęcia odkryła bliznę, a brak narządu potwierdziły badania.
Okazało się, że tak bestialski proceder wydarzył się kilka lat wcześniej, gdy piesek po raz pierwszy trafił do adopcji. Nowi właściciele zamiast ciepłego, kochającego domu potraktowali Saturna jedynie jak dawcę dla swojego rasowego owczarka.
Wycięli psu nerkę, a po wszystkim oddali z powrotem do schroniska. Nowa właścicielka przy wsparciu fundacji prozwierzęcych poszła do sądu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa w Warszawie uniewinnił oskarżonego od zarzucanych mu czynów, stwierdzając, że oskarżony działał w stanie wyższej konieczności, ratując dobro ważniejsze – życie zwierzęcia, czyli rodowodowego owczarka z hodowli" - pisze portal prawo.pl
Ale obrońcy Saturna odwołali się od tej decyzji, bo jak przekonuje adwokatka z fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva!:
Nie można ratować życia jednego zwierzęcia kosztem zdrowia drugiego - mówi cytowana przez organizację mec. Katarzyna Topczewska.
I dodaje, że tego typu "procedury" nie były i nie są dozwolone prawem. "Oskarżony świadomie i celowo zadał ból i cierpienie nie tylko psom dawcom, ale i biorcom (umyślne zranienie)". - podkreślają przedstawiciele fundacji Viva! Sprawa trafiła do ponownego rozpoznania przed sądem rejonowym.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.