Do zdarzenia miało dojść 28 marca, w trakcie zajęć klasowych w aquaparku. Z relacji ojca chłopca wynika, że jego syn usłyszał jeszcze przed lekcją, jak dwaj koledzy planują atak.
Słyszał, jak dwaj chłopcy z jego klasy na początku zajęć w aquaparku powiedzieli między sobą: "Zrobimy to w szatni". Chodziło o atak na mojego syna. Zrobili to we dwóch, okładali go na tyle mocno, że odniósł obrażenia - powiedział w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po odebraniu dziecka ze szkoły, mężczyzna natychmiast zabrał syna na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Następnie udał się z nim na obdukcję. Lekarz sądowy potwierdził, że obrażenia są typowe dla pobicia i skutkowały rozstrojem zdrowia trwającym poniżej siedmiu dni.
Do dzisiaj mój syn ma guzy i ślady - podkreślił ojciec za pośrednictwem tabloidu.
Po incydencie rodzice spotkali się z wychowawcą i szkolnym pedagogiem, a następnie udali się do dyrektora placówki. W ich ocenie szkoła nie wykazała wystarczającej empatii ani gotowości do działania.
W czasie umówionej rozmowy dyrektor nie zapytał o to, jak czuje się mój syn, ani nie okazał żadnego współczucia. W międzyczasie spotkał się z rodzicami jednego z chłopców i uważał, że ich deklaracja, że porozmawiają z dzieckiem, jak radzić sobie w spornych sytuacjach, załatwia sprawę - zrelacjonował.
Mężczyzna ma niemałe pretensje do szkoły. Ojciec poszkodowanego chłopca uważa, że placówka zamiata sprawę pod dywan i do czasu nagłośnienia sprawy w mediach (czytaj wcześniejszy artykuł >>>), sytuacja była bagatelizowana.
O zdarzeniu powiadomiono m.in. kuratorium, policję i organ prowadzący jednostkę.
Czytaj także: Obrzydliwe, co robił na balkonie. "Ludzie się go boją"
Stanowisko TEB Edukacja
W odpowiedzi na medialne doniesienia głos zabrał Piotr Orlik, rzecznik prasowy grupy TEB Edukacja, do której należy Prywatna Szkoła Podstawowa Parnas we Wrocławiu. Potwierdził, że doszło do bójki, jednak - jak zaznacza - młodzi uczniowie "dopiero uczą się wyrażania emocji, chronienia swoich granic i respektowania granic innych".
Naszą rolą - dorosłych - jest nauczenie ich tego, a w przypadku zachowań powszechnie nieakceptowalnych (jak stosowanie przemocy w jakiejkolwiek formie) tłumaczenie, dlaczego nie powinniśmy tak postępować i jakie mogą być konsekwencje takiego zachowania - przekazał "Faktowi".
Ojciec poszkodowanego chłopca przekazał, że 9-latek boi się teraz chodzić do szkoły. Tymczasem Orlik zauważył, że "normalnie brał udział w lekcjach".
To szkoła zawiadomiła Kuratorium Oświaty - zgodnie z panującymi standardami - kontynuował. - Przede wszystkim stwierdzenie, że szkoła próbuje zamieść pod dywan całą sytuację, jest krzywdzące dla naszej placówki - podkreślił, cytowany przez "Fakt".