Sprawa znieważenia prezydenta przez Jakuba Żulczyka odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Pisarz nazwał w mediach społecznościowych Andrzeja Dudę "debilem". Był to jego komentarz do tweeta polityka, w którym jako jeden z nielicznych na świecie przywódców nie przyjął oficjalnego stanowiska wobec wygranej Joe Bidena w wyborach prezydenckich w USA.
Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA - napisał Andrzej Duda.
Czytaj także: Doda przyznała to wprost. Chodzi o kolejny ślub
Żulczyk od początku rozprawy sądowej nie przyznawał się do zarzucanej winy. Proces zakończył się 5 stycznia, a wyrok w sprawie zostanie ogłoszony już 5 dni później. Obrońcy Żulczyka ogłosili jego mowę końcową, a sam oskarżony postanowił zamieścić jej treść na Facebooku.
Mowa końcowa Żulczyka poruszyła internautów. Autor zwrócił uwagę, że jego wypowiedź była krytyką władzy. Poruszył również kwestię zarzucania mu sposobu, w jaki opisał prezydenta. Zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo zasłaniania się zasadami dobrego wychowania w kwestii zagłuszenia czyjejś opinii. Jego zdaniem to właśnie możliwość krytykowania władzy ma znaczenie w całej tej sprawie.
Znaczenie ma możliwość krytyki władzy, wyrażenia sprzeciwu. [...]Z tego co widzę, sympatycy prezydenta Dudy, odnosząc się do mojej sprawy, krytykują mnie głównie z pozycji "dobrego wychowania". "Nie wypada", "nie można", "to poniżej wszelkich standardów", mówią popierający Dudą wyborcy, a nawet sam prezydent zapytany o moją osobę podczas jednego z wywiadów. Może nie wypada, może to poniżej standardów. Co jednak, kiedy sama idea "dobrego wychowania", "szacunku" staje się narzędziem do kneblowania opinii? - napisał Żulczyk.
Czytaj także: Niepokojące! To pojawiło się na Facebooku Wałęsy
Żulczyk przypomniał bezkarne wypowiedzi polityków obozu rządzącego. Przytoczył m.in. przykład prezydenta, który mówił, że osoby LGBT to nie ludzie, czy postawę Ryszarda Terleckiego, który nazwał "idiotką" napotkaną w supermarkecie kobietę. Autor zwrócił również uwagę na istotę demokracji. Stwierdził, że ta przejawia się tylko raz na kilka lat w wyborach, kiedy zmanipulowani przez wiele czynników obywatele idą do urn.
Posłowie, ministrowie, dziennikarze sympatyzujących i dotowanych przez władzę mediów mogą mówić wszystko. Mają za sobą immunitety, ochronę, pieniądze spółek skarbu państwa. Mogą mówić o tym, że tam stało ZOMO, o lemingach i o moherowych beretach, mogą mówić, że osoby LGBT to nie ludzie, tak jak prezydent Duda, poseł Terlecki może nazwać kretynką kobietę, która grzecznie zadała mu pytanie w miejscu publicznym - stwierdził pisarz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.