Cała akcja rozegrała się w ostatni wtorek (01.08). Strażacy otrzymali zgłoszenie o łosiu, który utknął w bagiennym rowie. Rozpoczęła się walka o jego życie. Zwierzę nie było w stanie samodzielnie wydostać się z pułapki i najpewniej zginęłoby z głodu i wycieńczenia.
Członkowie OSP Wydminy (woj. warmińsko-mazurskie) natychmiast przystąpili do działania. Do ratowania łosia strażacy wykorzystali m.in. wodoodporne skafandry i węże strażackie.
Akcja zakończona sukcesem!
Uznaliśmy, że podepniemy łosia wężem strażackim. Wąż poprowadziliśmy pod pachwinami zwierzęcia. Nie stosowaliśmy żadnych wiązań. Dzięki temu łoś mógł uwolnić się sam - przekazał w rozmowie z Polsat News prezes OSP w Wydminach, Jarosław Bereza.
Ratowanie zwierzęcia musiało odbywać się tak, aby nie narażać strażaków na niebezpieczeństwo. Chwila nieuwagi i bagienny rów mógł stać się pułapką również dla nich.
Podczas wyciągania łosia byłem zabezpieczony z tyłu. Koledzy musieli mnie podtrzymywać, bo bagno błyskawicznie wciągało. W niektórych momentach czułem bezsilność - pewnie tak jak ten biedny zwierzak - dodał strażak, który brał udział w akcji.
Całe szczęście akcja ratowania łosia odbyła się bez komplikacji. Zwierzę nie było agresywne i pozwoliło ratownikom na działanie. Członkowie OSP wskazują, że mogło to wynikać z wycieńczenia łosia. Ten najpewniej zdawał też sobie sprawę, że działania strażaków to dla niego ostatnia deska ratunku.
Czytaj także: Niemców wymiotło? Sprawdziliśmy. W Kołobrzegu się dziwią
Członkowie OSP Wydminy podkreślają, że już drugi raz w tym roku musieli ratować łosia z bagiennych terenów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.