Kuriozalną decyzję podjęła spółdzielnia mieszkaniowa "Lokator" w Zduńskiej Woli (woj. łódzkie). W jednym z bloków przeprowadzono głosowanie dotyczące ustawienia wokół budynku pojemników z pokarmem i wodą dla ptaków i kotów. Jak się okazało, w ankiecie zagłosowało 10 mieszkańców, wśród których tylko jeden poparł tę inicjatywę a reszta - sprzeciwiła się.
Na podstawie wyników głosowania spółdzielnia poinformowała, że zakazuje pojemników rozstawionych wokół bloku, a jeżeli zostaną postawione - będą sukcesywnie usuwane. Sprawę nagłośnił fanpage "W imieniu zwierząt i przyrody - głosem adwokatki". Jak piszą prawnicy, decyzja ta jest szokująca, biorąc pod uwagę fakt, że w okresie upałów, gdy temperatura jest bardzo wysoka, zwierzęta potrzebują wody.
Będziemy interweniować z prof. Elżanowskim, bo odbieranie zwierzętom prawa do wody w upały jest zmorą polskich osiedli - pisze prawniczka na fanpage'u.
Czytaj także: Pies, który podbił TikToka. Reaguje na jedno słowo
"To podstawowe, humanitarne działanie"
Jak uważa adwokatka Karolina Kuszlewicz, która prowadzi wymieniony fanpage na Facebooku w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", ankieta dała sygnał mieszkańcom, że mogą sobie dowolnie decydować o fundamentalnych kwestiach dotyczących zdrowia, a nawet życia zwierząt.
Adwokatka zaznacza, że wystawianie wody jakiemukolwiek zwierzęciu, zwłaszcza w upały, jakich doświadczamy w ostatnim czasie, jest podstawowym, humanitarnym działaniem. Jak dodaje, decyzja spółdzielni jest nie tylko moralnie naganna, ale też jest sprzeczny z Ustawą o ochronie zwierząt.
Zgodnie z nią należy traktować zwierzęta w taki sposób, aby uwzględniać ich potrzeby, a także zapewnić opiekę i ochronę. Jasne jest, że podstawową potrzebą jest dostęp do wody, zwłaszcza w trakcie upałów. Wszyscy mamy więc obowiązek im w tym czasie pomóc - argumentuje.
"Mieszkańcy mieli dość"
Jak mówi Mirosława Marszałek, zastępca kierownika ds. administracyjnych spółdzielni "Lokator", ankieta została przeprowadzona na wniosek samych mieszkańców. Jak przekonuje, mieli oni dość tego, że ktoś ciągle wystawia jedzenie i picie dla kotów i ptaków pod oknami, wokół balkonów, koło śmietników.
A to się psuje i brzydko pachnie. I to trwa latami, mieszkańcy mają tego dosyć - tłumaczy.
Jak dodaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", mieszkańcy zgłaszali nie tylko zanieczyszczenia wokół bloku czy zabrudzone balkony, ale również obecność gryzoni. "Uwzględniliśmy w ankiecie te problemy, z którymi do nas przyszli sami mieszkańcy" - komentuje Marszałek.
Miller: Siła patologii rośnie
Do sprawy odniósł się między innymi europoseł i były premier Leszek Miller. Na Twitterze opisał zdarzenie i dodał: "Siła patologii rośnie".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.