Codzienne pokonywanie dziesiątek kilometrów, nocleg w namiocie lub stodole, mycie się w misce, a do tego – śpiew i modlitwa – z tym wielu z nas kojarzy się pielgrzymka. Jak twierdzi nasz rozmówca, widzi on jednak, że można pielgrzymować nie tylko w celach religijno-modlitewnych, ale i matrymonialnych.
Ks. Rafał Główczyński, udzielający się na TikToku jako "Ksiądz z osiedla", niedawno był gościem podcastu "Bez Tajemnic". Podczas rozmowy padły dość zaskakujące słowa na temat pielgrzymek i ich uczestniczek.
Pielgrzymka to jest taki babiniec, gdzie każda szuka męża. Chłopaków jest tam garstka. (...) Była modlitwa różańcowa, gdzie właśnie podawało się intencje. No tam było: 'o dobrego męża', 'o dobrego męża', 'dobrego męża' – stwierdził duchowny.
Dodał też, że każdy, nawet najmniejszy gest, przez uczestniczki pielgrzymek postrzegany jest jak próba podrywu.
Ja podchodzę do jakiejkolwiek dziewczyny i mówię: cześć, pomóc Ci nieść plecak? (...) W jej oczach było: rany, to ten – wspominał zakonnik na kanale "Bez Tajemnic".
Czy rzeczywiście część uczestniczek wiąże z pielgrzymowaniem nadzieje, na odnalezienie miłości do grobowej deski? Postanowiliśmy zapytać o to innego duchownego i z jego opinią wrócić do ks. Główczyńskiego. W rozmowie z prałatem Bogdanem Bartołdem maluje się inny, bardziej tradycyjny, obraz współczesnych pielgrzymek, choć nie neguje on faktu uczestnictwa w nich kobiet szukających męża.
Wymodlić sobie męża
Okazuje się, że ks. Bartołd, proboszcz archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie, nie do końca zgadza się z opinią młodego duchownego. W jego ocenie intencje pątników zazwyczaj były "ściśle religijne". Modlili się oni np. o umocnienie wiary, nawrócenie czy dar zdrowia dla swoich bliskich.
Ks. Bartołd przyznał jednak, że często zdarzały się intencje do modlitwy wiernych o to, by spotkać "dobrego męża", podczas gdy intencje o "dobrą żonę", pojawiały się znacznie rzadziej.
Pielgrzymka jest to wędrujący Kościół, młody Kościół (tak to było za moich czasów) i oczywiście w ramach tego całodniowego przebywania nawiązywały się przyjaźnie, znajomości i nie ukrywam, że rzeczywiście ileś w swoim życiu związków małżeńskich pobłogosławiłem, właśnie związków małżeńskich osób, które się poznały na pielgrzymce. Oni potem rzeczywiście stawali przed ołtarzem – powiedział duchowny w rozmowie z o2.pl. – Ale nie sądzę, że idzie dziewczyna czy studentka po to, żeby spotkać męża – dodał.
"To nie jest zbiór desperatek"
Wygląda na to, że czasy się zmieniły, a młodym katoliczkom coraz trudniej znaleźć męża, który będzie podzielał ich wartości. Gdy poprosiliśmy ks. Główczyńskiego, by wyjaśnił, o co chodziło w jego wypowiedzi na temat "pielgrzymkowego babińca", dowiedzieliśmy się, że ma inne doświadczenia niż ks. Bartołd.
Większość stanowiły dziewczęta, może nie jakoś drastycznie, ale chłopaków była garstka, a kobiet sporo więcej. Większość była tam z pobudek religijnych, ale dało się także słyszeć, że niektóre szły w intencji 'szukania męża'. [...] Ja nie do końca potrafiłem to uszanować, że wiele z tych dziewczyn ma taką dobrą intencję. Mówiąc bardziej na poważnie, myślę, że one szły, by poznać kogoś wartościowego. Ja taki nie byłem –przyznał zakonnik w rozmowie z o2.pl.
Dodał też, że "babiniec" jest niczym innym, jak odzwierciedleniem proporcji płciowych, jakie panują w Kościele. Kobiet biorących udział w życiu danej parafii jest zazwyczaj po prostu więcej.
–Jeżeli chodzi o motywację, to nie jest tak, że główną intencją pójścia na pielgrzymkę jest, by kogoś poznać. Bardziej chodzi po prostu o modlitwę, żeby kogoś gdzieś w przyszłości poznać, stworzyć wartościową rodzinę – doprecyzował ks. Główczyński.
Pielgrzymki to nie jest zbiór desperatek, które idą tam, bo nie mogą nigdzie chłopaka poznać. To jest zbiór osób, które idą się modlić po to, by gdzieś w przyszłości mieć szczęśliwą rodzinę. [...] I sporo jest tych małżeństw pielgrzymkowych, że ktoś się poznaje i tworzą takie super rodzinki – podkreślił nasz rozmówca.
Do pięciu razy sztuka
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że znany dziś tiktoker, po pięciu latach chodzenia na pielgrzymki, zamiast poznać swoją przyszłą żonę, zdecydował, że zostanie księdzem.
Ja poszedłem do seminarium po piątej pielgrzymce.[...] Po tej pierwszej to mi się spodobało i na następne też chodziłem dalej jako taki umiarkowanie wierzący. [...] Ja też właściwie po każdej pielgrzymce miałem związek, który gdzieś potem po tej pielgrzymce trwał, z czasem się gdzieś tam rozpadał. [...] – wyznał nam zakonnik.
– Ja naprawdę rozeznawałem drogę powołania do bycia w rodzinie, kiedyś ja nie chciałem być księdzem – zaznaczył nasz rozmówca.
Seksuolog: W ogóle mnie to nie dziwi!
O pielgrzymkowe "rewelacje" dopytujemy prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza. Znany seksuolog przyznaje otwarcie, że "matrymonialna" strona pielgrzymek nie jest dla niego zaskoczeniem.
Wiem, że nieraz owocem pielgrzymki była ciąża. W pielgrzymkach bierze udział dużo ludzi o różnych intencjach. Bywa, że są to osoby nieśmiałe, które nie radzą sobie w internecie... Funkcjonuje też takie przekonanie, że jak ktoś bierze udział w pielgrzymce to ma wysokie morale. Każda forma zawierania znajomości jest właściwa - zauważa Lew-Starowicz.
Profesor przyznaje, że sam miewał na sesjach pacjentów, którzy poznali się na pielgrzymce.
Ewa Sas, Aneta Polak, dziennikarki o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.