Pillow Talk - legendarna pomadka stworzona lata temu przez Charlotte Tilbury. Dziś ma szerokie grono fanek - od Gwyneth Paltrow po Amal Clooney.
Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego, niż wybranie "zwyklaka" w odcieniu nude na co dzień. Okazuje się jednak, że często dochodzi do rozczarowania. Najczęściej tego typu pomadki zawodzą z powodu zbyt bladego odcienia, który sprawia, że twarz wygląda "trupio". W czym zatem tkwi fenomen Pillow Talk?
Jest to idealna mieszanka różu i beżu, która daje maksymalnie naturalne, przyciągające spojrzenia usta, które optycznie wyglądają na większe. Doskonale sprawdza się do pracy, na uczelnię czy wypad ze znajomymi do kina, ale również na wielkie wyjścia - wystarczy przestudiować uważnie zdjęcia z oscarowych gal. To bardziej niż pewne, że połowa Hollywood jest zakochana w tym właśnie odcieniu.
"Pomadka to szczęście w sztyfcie"
Tak zwykła mówić autorka kultowego odcienia, makijażystka gwiazd Charlotte Tilbury. I być może byłoby w tym sporo prawdy gdyby nie to, że szczęście w odcieniu Pillow Talk kosztuje ok. 150 zł.
Postanowiłam zatem sprawdzić, czy nie da się tej pomadki zastąpić jakimś tańszym odpowiednikiem. W tym celu przekopałam różne fora, sklepy internetowe i... własną kosmetyczkę.
W celu znalezienia idealnego zastępcy przeanalizowałam 11 pomadek w postaci płynu, sztyftu i konturówki, które na pierwszy rzut oka wydawały się podobne. Pierwsze co zrobiłam, to tzw. swatche na ręce. Chciałam zobaczyć, czy kolory te rzeczywiście w jakikolwiek sposób są podobne. Pierwszym od lewej jest "Pillow Talk" od Charlotte. Następne w kolejności od lewej (zarówno swatche, jak i pomadki na zdjęciu wyżej) to: MAC Soar, Tarte Festival, KVD Lovecraft, Golden Rose 531, Wibo Nude Lips 20107, Golden Rose Matte Lipstick Cryon 11, Nabla Romanticized, Nabla Romanticizes w płynie (tak, tak, te dwa produkty całkowicie się różnią), Lime Crime Marshmallow, Inglot Velvet Heather 02, Jusee Pillow Talk.
Pillow Talk Pillow Talkowi... równa?
Na początku byłam rozczarowana swatchami na ręku. Praktycznie żadna nie wyglądała tak, jak ukochana Pillow Talk od Charlotte Tilbury. Nawet ta z marki Jusee od Julii Wieniawy, która też nazywa się "Pillow Talk".
Ale jak wiadomo, ręka to tylko ręka, a chodzi przecież o usta! Nie poddałam się tak łatwo i uznałam, że pozwolę tym pomadkom zaprezentować się na czerwieni wargowej. Jak dobrze, że to zrobiłam! Moje zdziwienie było niebywałe, gdy zobaczyłam, jak bardzo podobne do pomadki Charlotte są niektóre z nich.
Te, które na początku wydawały mi się być faworytami niestety odpadły w przedbiegach. Znalazły się jednak dwie takie, których podobieństwo jest uderzające a cena mniej zabójcza! Są to Nabla Long Lasting Lip Pencil w odcieniu Romanticized za 37 zł (prawie 5 razy mniej niż oryginał!) i... pomadka o tej samej nazwie od Jusee, czyli marki Julii Wieniawy za 69 zł!
Tak w zbliżeniu na usta prezentuje się oryginał:
Za to tak prezentują się tańsze zamienniki. Prawda, że podobieństwo jest uderzające?
Nabla na ustach ma zbliżony do oryginału, choć zdecydowanie bardziej brzoskwiniowy kolor niż na swatchu na ręku oraz kolorze opakowania. Jej formuła nie jest też tak kaszmirowo-matowa jak u Charlotte Tilbury. Minus tej pomadki jest taki, że nie jest zbyt trwała. Wytrzyma maksymalnie do 3 godzin na ustach (przy jedzeniu i piciu).
Julia Wieniawa z kolei postawiła na kolor niemal identyczny jak oryginał! Wykończenie również jest bardziej satynowe niż u oryginału, ale trzeba przyznać, że ten kolor robi wrażenie. Dodatkowo tak samo jak w oryginalne, mamy do czynienia z pomadką ściętą pod kątem, dzięki czemu rozprowadza się dość sprawnie i ciężko nią wyjechać poza kontur ust. I ta trwałość...jak na tę półkę cenową zaskakująco dobra! Zdecydowanie można tutaj mówić o zamienniku zagranicznego przeboju.
Wszystkie pomadki były nałożone na balsam do ust. Charlotte Tilbury niemal od razu stała się kaszmirowo-matowa, Jusee po jakimś czasie również, natomiast konturówka od Nabli wyświecała się, mimo, że z założenia powinna być matowa.
Mały wielki luksus
Warto zaznaczyć, że pomadka od Charlotte ma mnóstwo właściwości pielęgnacyjnych. Przy korzystaniu z niej nie musimy martwić się o to, że spierzchną nam się usta, a to za sprawą wyciągu z orchidei. Formuła wzbogacona jest woskami, które sprawiają, że kolor utrzymuje się nawet kilka godzin mimo picia i jedzenia, a pigmenty rozpraszające światło nadają ustom lśniące, wielowymiarowe wykończenie.
Opakowanie kultowej pomadki jest solidne, metalowe, w odcieniu miedzianego złota z wytłoczonym logo marki. Rewolucyjna, kwadratowa, zakrzywiona końcówka imitująca kształt pędzelka do ust zapewnia precyzyjną aplikację.
A jak sprawa wygląda u zamienników? Opakowania zarówno Nabli, jak i Jusee są zrobione z niesamowitym smakiem i elegancją. Pomadki są lekkie (Nabla jest konturówką, natomiast pomadka od Jusee kredką do ust) i mają metaliczne nakrętki w odcieniu złota. Nie wieje od nich przepychem, jaki mamy u Charlotte, ale pokusi się o nie każda elegancka kobieta.
Należy również zaznaczyć, że kredka od Julii Wieniawy również jest niezwykle bogata w substancje pielęgnacyjne! Olejki z dzikiej róży, marula, konopny, masło shea, masło mango, witaminy E i F, a także kwas hialuronowy.
Jak widać, da się znaleźć odpowiedniki nawet tak kultowych pomadek jak "Pillow Talk". A przy okazji, można trochę zaoszczędzić i... wspierać polskie marki!