Niektóre osoby podróżujące miejską komunikacją sprawiają wrażenie jakby były tzw. "pępkami świata". Nie stosują się do ogólnie przyjętych reguł. Lekceważą wszelkie regulaminy.
Zdarza się, że niesforni pasażerowie głośno rozmawiają przez telefon lub słuchają muzyki. Czasami jedzą produkty wydzielające przykre zapachy. Pchają się na innych współpasażerów, depczą ich lub żądają (nieadekwatnie do sytuacji) natychmiastowego ustąpienia miejsca. To tylko niektóre z sytuacji, jakie można zaobserwować w publicznych środkach transportu.
Podróżni mówią, że to frustrujące. Takie sceny dzieją się w komunikacji zbiorowej
O temacie pisze portal "Gazeta.pl", który porozmawiał z kilkoma mieszkańcami Warszawy. Osoby te na co dzień podróżują komunikacją miejską. Nie raz były świadkami gehenny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Mam dość wchodzenia do autobusu z wózkiem i proszenia się o miejsce tam, gdzie powinno ono na mnie czekać. Już samo dostanie się do autobusu z wózkiem i dzieckiem pod pachą jest frustrujące" - skarżyła się warszawianka, pani Agnieszka.
Pani Karolina zwracała uwagę na głośne rozmowy w komunikacji. "Wkurzają mnie ludzie, którzy prowadzą w autobusie wielkie dyskusje. Jadą z kimś, kogo znają i zaczynają się mądrzyć. Tonem eksperta o wakacjach w Rzymie czy o konfliktach w pracy. Nie mam ochoty tego słuchać. Poza tym chciałabym zobaczyć ich minę, gdyby zorientowali się, że znam tego, kogo obgadują" - wtórowała.
Natomiast pani Ola wspomniała o przykrej sytuacji, jakiej doświadczyła podczas powrotu z pracy. Tego dnia akurat bardzo źle się czuła. Bolała ją głowa. Czuła, że zaraz zemdleje, więc usiadła. Wtedy pojawiła się około 50-letnia podróżna, która urządziła jej awanturę, że jest za młoda, by zajmować siedzące miejsce. "Mimo to ustąpiłam jej miejsca" - wyjaśniała dla "Gazeta.pl".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.