Tygodnie żmudnej pracy w ogrodzie mogą okazać się daremne, gdy na pniu ulubionego i pieczołowicie hodowanego drzewka pojawią się one – znienawidzone przez ogrodników mrówki. Choć te małe owady uchodzą za pracowite, w większości przypadków ową pracę serwują także zmartwionym sadownikom. Kłopot polega na tym, że nie zawsze idzie ona w parze z efektywnością. Dlaczego?
Czytaj też: Doniesienia o pladze w Polsce. Ekspert wyjaśnia
Odpowiedź jest prosta – samo pozbycie się mrówek nie jest końcem problemów, a zazwyczaj dopiero ich początkiem. Ich pojawienie samo w sobie oznacza, że z rośliną nie dzieje się dobrze i trzeba podjąć radykalniejsze kroki, aniżeli doraźne usuwanie. Warto więc zdiagnozować, że mrówek nie trzeba rozpatrywać jako szkodników.
Drzewka owocowe mogą być chore, jeśli ze wszystkich stron obchodzą je wspomniane owady. Najprawdopodobniej dzieje się tak dlatego, że w przydomowym sadzie pojawiły się... mszyce. W odniesieniu do nich użycie słowa szkodniki jest jak najbardziej uzasadnione.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mszyce to mikroskopijne stworzenia, które żerują na roślinach. Pojawiają się gromadnie, a ich działalność ma destrukcyjne skutki - wytwarzają nektar, który działa przyciągająco dla mrówek, a te przy okazji skutecznie zwalczają nie tylko sam płyn, ale i mszyce. To nie wystarczy. Jeśli te objawy zostaną zignorowane, w krótkim czasie na dorodnym dotychczas drzewie nie ostanie się żaden zdrowy owoc. Jak skutecznie sobie z tym poradzić?
Sprawdzony sposób na mrówki i mszyce
Aby pozbyć się pasożytów, należy doposażyć swój ogrodowy ekwipunek w kilka niezbędnych produktów. Oprócz wody konieczny będzie zakup oleju lnianego i sody - są dostępne w większości sklepów ogrodniczych i spożywczych. Trzy wspomniane towary trzeba połączyć w miksturę, bazując na prostym przepisie – do litra wody należy dodać małą łyżeczkę (5 g) sody oraz dwie stołowe łyżki oleju lnianego (30 ml).
Ostatnim krokiem w walce z natrętami jest obfite posmarowanie pnia (kory) drzewka owocowego przyrządzonym specyfikiem. To powinno wystarczyć i sprawić, że zarówno mszyce, jak i mrówki znajdą sobie inną "ofiarę". A wówczas - już bez zmartwień - będzie można oddać się kontemplowaniu zdrowych i pnących się w górę darów natury.