Na początku przypomnijmy, że feminatywy to żeńskie formy gramatyczne nazw zawodów i funkcji, z przyrostkami potocznie zwanymi "końcówkami żeńskim". Temat na tapet wziął Maciej Makselon, znany w mediach społecznościowych redaktor i absolwent polonistyki.
"Chirurżki, psycholożki, architektki. O genderowej nowomowie słów kilka" tak zatytułował swój wykład Maciej Makselon. Wystąpienie wygłosił przed publicznością w Koszalinie. W niektórych momentach rozbawił widzów do łez, obalając mity powstałe na temat feminatywów.
Albo wystarczy użyć (...) formy chirurżka. No i co? Feminatogeddon oczywiście! Od razu wpada 2337 domorosłych obrońców i obrończyń polszczyzny, by wyjaśnić, że tak nie wolno, że to niszczenie języka/wymysł współczesnych feministek/nowomoda/nowomowa/zamach na tradycję (...) – ironizował.
Porozmawiamy, o tym, dlaczego stosowanie form żeńskich wobec mężczyzn powoduje dyskomfort, a stosowanie form męskich wobec kobiet – nie – mówił Makselon.
Dziennikarz kilkukrotnie podkreślił, że wszyscy przeciwnicy feminatywów uważają je za "nowomodę". A tymczasem, gdyby sięgnąć do dawnych książek – można się mocno zdziwić. Feminatywy istniały w języku polskim od zawsze.
Jeden z nich jak np. "prorokini Anna" pojawia się w Biblii Jakuba Wujka z 1593 roku. Makselon dodał, że słowo "gościni" występuje zaś w przedwojennym Słowniku Warszawskim wydanym w 1927 roku.
Na prezentacji multimedialnej mężczyzna wyświetlił slajdy ze zdjęciami słów zamieszczonych w starych słownikach języka polskiego. Wśród nich znalazły się: wajdelotka, prezydentka, delegatka, bankierka itd. W ten sposób udowodnił, że wszystkie te formy są poprawne.
W komunizmie feminatywy zaczęły znikać (…) Zostały wyrugowane, albo ze środowisk zdominowanych przez mężczyzn, albo w przypadku funkcji prestiżowych - dodawał.
Dla wszystkich przeciwników przypomniał, że nie ma przymusu używania feminatywów, jednak negowanie ich poprawności jest błędem. "Język jest dla nas, nie my dla języka" - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.