Dziennikarka Faktu wybrała się na zakupy i przestrzega teraz przed częstą pomyłką, jaka zdarza się na dziale warzywnym w supermarketach.
O tym, że zamiast pietruszki do domu przyniosła korzenie pasternaku przekonała się już po fakcie. Jak tłumaczy, omyłkowo też podpisała warzywo obsługa sklepu.
Czytaj także: Jedz, nie żałuj sobie. W Polsce nadal niedoceniane
Jednak bliźniaczo do siebie podobne korzenie da się odróżnić od siebie już na pierwszy rzut oka. Jak to zrobić?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli pietruszka nie pachnie pietruszką i do tego wygląda na bardzo wyrośniętą, można być prawie pewnym, że mamy do czynienia z pasternakiem. Co więcej, miejsce, z którego wyrasta nać, jest otoczone charakterystyczną ciemną obwódką. Ale najważniejszą różnicą są pierzaste, ząbkowane na brzegach liście, których nie da się pomylić z liśćmi pietruszki - wyjaśnia autorka tekstu.
Ale okazuje się, że pomyłki w tym wypadku często są zamierzone i stosują je sprzedawcy na bazarach i w marketach. Pasternak bowiem jest sporo tańszy, szczególnie w ostatnim czasie, gdy ceny pietruszki sięgały nawet 20 złotych za kilogram.
Niestety już podczas obierania warzywa w domu, autorka zorientowała się, że kupione przez nią warzywo nie dość, ze nie zgadza się z oczekiwanym produktem to jeszcze jest...zepsute.
Miękki i brązowawy w środku środek warzywa sprawił, że ostatecznie autorka mimo szczerych chęci wycofała się przygotowania posiłku z dodatkiem pasternaku. "Wybierajcie tylko twarde warzywa, najlepiej bez przebarwień" - przestrzega na łamach "Faktu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.