Swą historią kobieta podzieliła się z brytyjskim tabloidem "The Sun". Pierwsze bóle pojawiły się jeszcze przed czerwcem tego roku, kiedy Sarah skończyła swoje podróże lotnicze na Jamajkę, Meksyk i Hiszpanię. Jej kostka zaczęła puchnąć, miała problemy z chodzeniem. Jak opisywała, cała jej stopa i palce u nóg były czerwone i spuchnięte a do tego jedna noga była znacznie cieplejsza od drugiej. Kobieta cały czas czuła pulsujący ból w palcach u nóg. Wówczas pielęgniarka powiedziała jej, że to może być reakcja alergiczna na lakier żelowy na palcach.
Dla Sary nawet praca z domu była wyzwaniem, dlatego pod koniec lipca ponownie zgłosiła się do centrum medycznego. Wówczas lekarz zdiagnozował u niej zapalenie powięzi podeszwowej – stan zapalny stopy – i odesłał do domu z zaleceniem ćwiczeń rozciągających stopy.
Stan Sary nadal się pogarszał. W sierpniu nie mogła już wychodzić z domu. Uznała jednak, że nie odpuści festiwalu Creamfields, na który znacznie wcześniej kupiła bilet. Zażyła środki przeciwbólowe, założyła buty ortopedyczne i ruszyła.
Czytaj także: Było ich ponad 300. Lekarze nie mogli uwierzyć
Diagnoza w szpitalu inna, niż lekarza rodzinnego
Sarah wiedziała, że dzieje się coś niedobrego. Na festiwalu noga spuchła jej do tego stopnia, że musiała rozpiąć zamek w szortach, bo spodenki ją uciskały. Chwilę później straciła przytomność i trafiła do szpitala z poważnym obrzękiem.
Powiedziano jej, że ma zakrzep krwi, który rozprzestrzenił się do jej płuc i spowodował trwałe uszkodzenie z powodu długiego nieleczenia. Dlatego też zanim zasłabła, miała problemy z oddychaniem i czuła ucisk w klatce piersiowej.
Czytaj także: Zapisała się na operację. Czekała na nią jedenaście lat
Życie na nowych warunkach
32-latka przyznaje, że prawdopodobnie będzie musiała brać leki do końca życia. Musiała się też przystosować do nowych warunków. Kiedyś uwielbiała siłownię i długie spacery, teraz codzienne czynności są wzywaniem.
Trzeba zawsze ufać swojemu przeczuciu. Żałuję, że na początku nie uzyskałam drugiej opinii ani nie naciskałam na badanie krwi, tylko po prostu ufałam temu, co mi wtedy powiedziano — mówi Sarah w rozmowie z "The Sun".
Gdybym nie pojechała na ten festiwal, gdybym nie zasłabła i nie trafiła na pogotowie ratunkowe, to mój zakrzep by się powiększył i mogłabym umrzeć - mówi 32-latka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.