Kallum Norton mieszkał ze swoją narzeczoną, kasjerką Kayley Stead w Swansea w Walii. Para była ze sobą od czterech lat i niedawno mieli się pobrać. 24-letni aspirujący policjant porzucił jednak swoją na kilka godzin przed ceremonią.
Została z niczym
Niedoszły małżonek nie liczył się z faktem, że na uroczystość jego partnerka wydała 12 tys. funtów (niemal 64 tys. zł), co było oszczędnościami jej życia, o jej uczuciach nie wspominając.
Szybko okazało się, co było przyczyną nagłej zmiany decyzji. Mężczyzna został przyjęty do policji w Gwincie, gdzie przechodził szkolenie, które ukończył niedługo przed ślubem.
W nocy przed ceremonią przebywał w przyczepie kempingowej w pobliżu miejsca, w którym odbywał się ślub. Miał wymknąć się wczesnym rankiem.
O tym, że chłopak się nie pojawi miał poinformować 27-latkę ojciec mężczyzny. Przez telefon. Młoda kasjerka jednak się nie poddała, przyjęcie odbyło się zgodnie z planem, a ona sama uznała, że to, co się wydarzyło nie jest porażką, a zwycięstwem. Od eks-partnera oczekiwała jednak przeprosin.
Nie oczekuję niczego, ale jak się coś robi, to trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje czyny - mówiła, jak podaje "The Mirror".
Teraz Kayley mieszka sama, na miesiąc miodowy nie pojechała. Z perspektywy czasu twierdzi jednak, że pogodziła się z tym, co się stało.
Próbowałam się z nim skontaktować, ale to nic nie dało. Nie rozumiem, czemu nic nie odpowiedział. I tak już za późno - skwitowała niedoszła małżonka.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl